BEATA I GRZEGORZ – MIŁOŚĆ, CHOROBA I CIERPIENIE…
Z bólem serca piszemy te słowa – pani Beata odeszła. Jej historia:
„Miłość to żaden film w żadnym kinie, ani róże ani całusy małe, duże. Ale miłość – kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze.”
Beata zawsze była dla innych, nigdy nie przeszła obojętnie obok drugiego człowieka, zawsze każdy, kto poprosił ja o pomoc tę pomoc otrzymał. Nawet gdy zachorowała nie skarżyła się. Walczyła z chorobą po cichutku. W tej walce wspierał ją ukochany mąż, Grzegorz.I tak żyli sobie we trójkę, ze swoim pupilem – dogiem niemieckim Stefkiem nie poddając się przeciwnościom losu. Kochali się i wierzyli, że dzięki temu wspólnie pokonają każdą przeszkodę.
Po kolejnej operacji lekarze stwierdzili, że chora wątroba Beaty przestaje spełniać swoją funkcję i wpisali Beatę na listę osób oczekujących na przeszczep. Długo na niego czekała… Zdiagnozowane POCHP nie poprawiało samopoczucia Beaty… W styczniu 2014 w Klinice Transplantologi Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha w Warszawie przeprowadzono wyczekiwany zabieg. Już miało być dobrze. Teraz to ona miała opiekować się Grzesiem, który zmaga się z reumatoidalnym zapaleniem stawów. To na skutek następstw tej choroby w 2013 r. Grzegorz przewrócił się i doznał ciężkiego urazu kręgosłupa. I znów mieli się kochać, być szczęśliwymi i pomagać innym…
Pół roku po przeszczepie po licznych badaniach Beata usłyszała coś, czego nikt się nie spodziewał – PRZESZCZEPIONĄ WĄTROBĘ ZAATAKOWAŁ NOWOTWÓR! Potwór jest bezlitosny. Wykorzystał osłabienie organizmu po ciężkim leczeniu i rozgościł się w organizmie kobiety nie pytając nikogo o zgodę… Stan Beaty jest na tyle poważny, że onkolodzy zakończyli leczenie kierując Beatę do poradni leczenia bólu oraz pod opiekę hospicjum domowego. Jedynie transplantolog z warszawskiego szpitala przy ul. Banacha chce walczyć. Beata i Grześ utrzymują się ze skromnych rent i często muszą wybierać, czy kupić leki czy zapłacić rachunek za prąd…
Czara goryczy przelała się w lutym tego roku. W wyniku stresu Grzegorz doznał wylewu krwi do pnia mózgu. Szpital, operacja, żarliwe modlitwy Beaty… W wyniku powikłań pooperacyjnych stwierdzono u Grzegorza ciężkie wodogłowie i konieczna była reoperacja skutkująca wstawieniem zastawki. W pakiecie otrzymał padaczkę…
Długo nikomu nie mówili w jakiej sytuacji się znaleźli. Bo tak jest, że ci, którym w ciągu dnia uśmiech nie schodzi z twarzy, płaczą w nocy….
Jednak przyszłą chwila, gdy cichutko i ze wstydem opowiedzieli o tym. Wielu nie usłyszało… Na szczęście znaleźli się tacy, którzy w rozmowach z nimi usłyszeli prośbę „potrzebujemy pomocy”. Nie wprost, ale usłyszeli. I zrozumieli i zaczęli działać.
Dziś wiemy, że Beata i Grześ potrzebują wsparcia.