28-LETNIE ŻYCIE KTÓRE PRÓBUJE ODEBRAĆ GUZ MÓZGU…
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Patryk odszedł. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu. Dzięki Wam dłużej był razem z ukochaną rodziną
Historia Patryka:
Mam na imię Patryk i jeszcze całkiem niedawno, jak każdy 20-latek, miałem mnóstwo planów na rozpoczynające się dorosłe życie.
1 stycznia 2010 r. był dniem, który na zawsze odmienił moje życie. Szedłem z przyjaciółmi świętować pierwszy dzień Nowego Roku i nic nie zapowiadało tragedii. Dostałem pierwszy w życiu atak padaczkowy, który wstrząsnął nami wszystkimi i wywołał paraliżujący strach. Tomograf komputerowy pokazał wielką ciemną plamę odpowiadającą wyglądem przebytemu udarowi mózgu. Jednak diagnoza okazała się o wiele gorsza – glejak – guz mózgu.
Miałem ogromny żal do losu za to, że właśnie mnie tak ciężko doświadczył. Jednak czas, kiedy zadawałem sobie pytanie „dlaczego ja?”, na które nikt nie znał odpowiedzi, mam już za sobą. Przede mną ciężka walka z moim największym wrogiem. Sił do tego nierównego pojedynku dodaje mi determinacja moich najbliższych. Nie pozwalają mi na zwątpienie, wspierają psychicznie i pomagają przebrnąć przez ten trudny dla mnie czas choroby.
Wykorzystałem wszystkie dostępne metody leczenia konwencjonalnego. Dzięki pierwszej operacji i radykalnej radioterapii przeżyłem 5 lat. Ukończyłem studia, znalazłem pracę, ale już 3 miesiące później przyszedł kolejny cios – wznowa. Wierzyłem, że i tym razem dam radę, że pomoże kolejna operacja, która nie spowoduje u mnie nieodwracalnych zmian. Miałem nadzieję, że nie będę całkowicie zależny od innych. Operacja częściowo pomogła, a wyczerpująca chemioterapia zatrzymała rozrost guza, którego resztki nadal tkwią w mojej głowie, jak tykająca bomba.
Na początku lipca tego roku rezonans pokazał progresję choroby. Po raz kolejny zawalił się mój świat, a rozpacz i bezsilność najbliższych potęguje smutek i myśl o tym, że wszystko, przez co przeszedłem, co straciłem, było na próżno. Czasami tracę nadzieję, jednak wsparcie, jakie mimo wszystko otrzymuję od rodziny i przyjaciół, stawia mnie na nogi i nie pozwala wątpić w odzyskanie zdrowia. Nie poddam się; nie po tym, ile wycierpiałem.
Dzięki Waszej pomocy udało mi się wyjechać do Monachium na terapię protonową. O tym, czy ta metoda okazała się skuteczna, dowiem się dopiero w styczniu 2018r. Teraz powoli wracam do sił. Potrzebuję środków na leczenie neurologiczne, badania, suplementy i odpowiednią dietę. Ze względu na niskie dochody (renta socjalna) nadal potrzebuję wsparcia bliskich i przyjaciół.
Wszystkim ludziom wielkiego serca dziękuję.