ANIA… POKONAĆ GUZA MÓZGU I ŻYĆ…
Gdy spytasz kogoś z czym kojarzy się wiek 16 lat powie młodość, radość, początek życia z wspaniałymi możliwościami…. Mi ten wiek i każdy kolejny kojarzy się tylko z cierpieniem i bólem, że wszystko Ci jest zabrane, że już nie masz planów i możliwości, że za chwilę może mnie nie być na tym Świecie… a serce przepełnia strach i niesamowity bunt… bo wszystko w Tobie krzyczy, że jeszcze nie czas, nie pora by odchodzić, jeszcze tyle chciałabym przeżyć, zobaczyć, poznać, a wyniki badań mówią, że mogę nie zdążyć…
Od początku 2013 roku zmagam się z chorobą nowotworową. W wieku 16 lat zachorowałam na złośliwy nowotwór mózgu okolic szyszynki, który zniszczył mi nerw wzrokowy i od tamtej pory widzę podwójnie.
W tamtym roku miałam trzy operacje mózgu: biopsję i aplikację zbiornika Rickhama oraz wycięcie guza w CZD w Warszawie. Nie stosowano w moim przypadku żadnej chemioterapii ani radioterapii, ponieważ guz okazał się lekarzom nie do końca znany i nie chciano na mnie eksperymentować.
W styczniu 2016 roku nastąpił nawrót choroby w postaci trzech nowych nowotworów. Nie można było wykonać żadnej operacji oprócz dwóch drenaży mózgu i aplikacji zastawki mózgowo-otrzewnowej, żeby uniknąć śmierci z powodu nadmiernego ciśnienia śródczaszkowego.
W Centrum Onkologii w Gliwicach zastosowano leczenie dwoma rodzajami radioterapii: tomoterapii i Cyberknife, po których jeden płynny guz zniknął. W czerwcu 2016 roku na obrazie z tomografii mózgu widać było dwa stałe guzy.
Mój lekarz prowadzący powiadomił mnie, że wyczerpali już wszystkie metody leczenia i nie są w stanie nic więcej zrobić. W razie gdyby pojawiły się nowe guzy, to szpital może zastosować znowu Cyberknife, ale nie mają gwarancji skuteczności leczenia. Co więcej, powiedziano mi, że onkolodzy są ciekawi mojego przypadku i będą mnie bacznie obserwować. Okazało się, że choruję na brodawkowego guza szyszynki, czyli na bardzo rzadki nowotwór, który nie został jeszcze dokładnie zbadany.
Nie mogłam czekać na kolejny przerzut. Zdecydowałam się na prywatne leczenie u doktora Dembińskiego w Warszawie, który zalecił mi od marca zażywanie bardzo drogich, nierefundowanych leków. Cała moja rodzina złożyła się na zakup leków.
Chciałabym aby mój wiek nie kojarzył się tylko z bólem, strachem, łzami i odebranymi chwilami młodzieńczych lat… Wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy pokonam nowotwór, a mój uśmiech nie będzie musiał tłumić płynących łez…, bo tych łez już nie będzie, zostanie radość, ta szczera, ze zwycięstwa nad tym, który zabrał mi już zbyt wiele…