MALUTKA MICHALINKA I 3 LATA WALKI Z GUZEM MÓZGU… CZAS BÓLU, ROZŁĄKI, STRACHU…
Nie ma takich słów które mogłyby wyrazić ból po stracie ukochanego dziecka. Michalinka odeszła… Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy tak bardzo ją kochają i w chwilach spędzonych razem, które nigdy nie zostaną odebrane… Wszystkim dziękujemy z całego serca za pomoc dla niej.
Historia Michasi:
To nasze dzieci: Franek i Michasia. Zwyczaje rodzeństwo, kochające się nad życie, a zaraz kłócące się do nie przytomności. Zdjęcia przypominają sielankowe szczęście również sprzed nagłej choroby córki. Wtedy po raz pierwszy spotykamy na swojej drodze cudownych ludzi – lekarzy z oddziału pediatrii naszego rodzinnego Krosna. Oni to diagnozują naszą córkę: guz mózgu. Wysyłają nas do Krakowa, tam Misia przechodzi operację.
Pojawia się kolejna koszmarna informacja: guz jest złośliwy, to medulloblastoma IV stopnia. Na dodatek bardzo zły w rokowaniach wariant częściowo desmoplastyczny, ale dominująco anaplastyczny z wybitnymi cechami angioinwazji. Mija 2 tygodnie, zaczynamy chemioterapię. Życie naszej rodziny toczy się pomiędzy szpitalami. W domu spędzamy najwyższej kilka dni. Jest bardzo trudno, to czas bólu, rozłąki, ciągłego strachu… Dzieci za sobą tęsknią rozdzielane szpitalami, chemią, spadkami. Wysyłają do siebie zdjęcia, rysunki. Ale udaje się. Tak przynajmniej się wydaje, bo nic nie zapowiada tego co przyniesie wrzesień.
Po 20 miesiącach leczenia, gdy wszyscy myślimy o szczęśliwym zakończeniu leczenia obrazowanie MRI i spektroskopii pokazuje wznowę. 2 operacje, ciężka chemia którą Michasia musiała przyjąć już pod opieką oddziału intensywnej terapii. 33 sesje radioterapii celowane na główkę i kręgosłup a następnie rok chemioterapii. Miśka dochodzi do siebie, kolejne cotrzymiesieczne rezonanse pokazują regres choroby. Jest coraz lepiej. Franek i Michasia marzą o piasku. My, rodzice marzymy o normalności, może o wspólnych wakacjach… I nagle powtórka koszmaru. Wznowa.
Michasia leczy się 3 lata. Jej organizm jest osłabiony. Nasze panie doktor ze łzami w oczach przekazują nam bolesną prawdę: tutaj w Polsce wykorzystała prawie wszelkie możliwe leczenie: chemioterapię, radioterapię, operacja jest również niemożliwa. Zbiera się konsylium lekarzy i jednak dają nam szansę na leczenie, lecz w klinice w Warszawie, więc wiąże się to z dużymi kosztami wyjazdu i pobytu w innym mieście, co będzie dla nas bardzo trudne.
Zaprzyjaźniliśmy się z wieloma rodzinami z oddziału. Doświadczyliśmy tak wielu wyrazów sympatii i życzliwości. Stąd nasza odwaga by prosić: pomóżcie nam ratować naszą Michasię…