ABY RATOWAĆ ŻYCIE TATY…
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Andrzej odszedł. Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu. Dzięki Wam dłużej był razem z ukochaną rodziną.
Historia Andrzeja:
W październiku 2017 roku, prawie w przededniu naszej 25 rocznicy ślubu, mój mąż Andrzej Wójciak, został przyjęty do szpitala z objawami zatkania dróg żółciowych. Po przyprowadzonych badaniach usłyszeliśmy diagnozę – guz trzustki, wymagający jak najszybszej operacji. Podjęta próba jednak nie powiodła się. W trakcie zabiegu lekarze zdecydowali o odstąpieniu od wycięcia guza z uwagi na przerzuty do węzłów chłonnych. Usunęli jedynie woreczek żółciowy i odblokowali drogi żółciowe. Mąż został wypisany ze szpitala z mrożącym krew w żyłach rozpoznaniem – złośliwy nowotwór trzustki.
Od listopada 2017r. przyjmuje chemioterapię. Postęp w leczeniu jest, ale niewystarczający. Po zakończeniu terapii, zdaniem lekarzy najskuteczniejszym rozwiązaniem byłoby przeprowadzenie operacji, która jest bardzo rozległa i obejmuje: wycięcie części lub całości trzustki, części żołądka, dwunastnicy i ewentualnie śledziony.
Niestety nie można wykluczyć tego, że lekarze w czasie zabiegu ponownie zrezygnują z wykonania go, co najprawdopodobniej zamknie drogę do wykonania trzeciej operacji, ponieważ już przeprowadzenie drugiej wywołuje u lekarzy wątpliwości. W takiej sytuacji jedyną szansą będzie zabieg z użyciem nanoKnife. Metoda ta nie jest jednak refundowana przez NFZ. Za jedną operację trzeba zapłacić około 50.000 zł, a możliwe, że konieczne będzie wykonanie więcej niż jednego takiego zabiegu.
Jest to kwota przekraczająca nasze możliwości. Po wykorzystaniu zwolnienia lekarskiego mąż zostanie wkrótce zwolniony z pracy, ponieważ nie przysługuje mu świadczenie rehabilitacyjne z racji otrzymywanej emerytury.
Poza specjalną dietą i licznymi konsultacjami lekarskimi, które odbywają się często w odległych dla nas miastach, więc wiążą się z nimi też wysokie koszty dojazdu, duże środki pochłania także specjalna dożywianie męża i suplementy zmierzające do ograniczenia wyniszczeniu organizmu.
Mamy dwoje dzieci. Są pełnoletnie, ale to nie znaczy, że są samodzielne. Na całkowitym naszym utrzymaniu jest syn, student I roku, który właśnie z sukcesem zakończył swoją pierwszą sesją. Córka pod koniec zeszłego roku podjęła pracę, a na początku tego obroniła pracę magisterską, ale nadal jej pomagamy. Niestety oboje mieszkają w innym mieście.
Tak niedawno mąż pomagał finansowo lub rzeczowo innym osobom chorym albo pozostającym w ciężkiej sytuacji materialnej czy ofiarom ubiegłorocznego huraganu na Pomorzu. Teraz my, wraz z mamą męża oraz naszymi dziećmi bardzo prosimy o pomoc dla Niego.
Za wsparcie finansowe, które pozwoli na uratowanie życia mojego męża serdecznie dziękujemy.