Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

ŻYCIE KTÓRE ZMIENIŁA OKRUTNA CHOROBA…

ŻYCIE KTÓRE ZMIENIŁA OKRUTNA CHOROBA…

 

 

„Cześć. Mam na imię Kuba. Jestem prawie normalnym 25-latkiem. Teraz kończyłbym AWF, spełniał marzenia, na pewno dalej grał w piłkę… Los nieźle pokrzyżował mi plany. Chwile przed 18-tymi urodzinami wróciłem z meczu do domu… Słoneczny piątek, niby dzień, jak co dzień. Na nodze miałem siniaki. No w końcu tego typu dyscypliny sportowe zostawiają takie niespodzianki. Następnego dnia tych siniaków było mnóstwo i wszędzie. Dlatego też z mamą poszliśmy do lekarza rodzinnego i usłyszeliśmy: phiiii, zmiany dermatologiczne. No jak phiii to jedziemy na imprezkę do babci. W końcu kończyła lat 80.

W międzyczasie zaczęły krwawić mi dziąsła, policzki, a moje ciało wyglądało jak dalmatyńczyk w sine kropy. W niedziele zaś krwawienia podwoiły moc i wybraliśmy się do kolejnego lekarza, który również uznał, że kierunek dermatolog. Po chwili jednak zdecydował się na morfologię, aby zaspokoić moją spanikowaną mamę. Tym samym w sekundzie znalazłem się nie u dermatologa, a na oddziale hematologii na litewskiej. Diagnoza dla mnie brzmiała dość dziwnie – aplazja szpiku. Niemniej plan leczenia był prosty i oczywisty. Chwila moment i wracam do przyjaciół, marzeń i piłki. ATG – podawanie surowicy króliczej. Spokojnie. Nie żaden eksperyment. Normalny proces, który zwalił mnie z nóg, ale wiedziałem, że ma na celu wyzerować mój organizm i postawić no nowo.

Niestety okazało się, że aplazja jest, ale postać wyjątkowo ciężka i tym sposobem moim nowym domem została izolatka. Toczyli mnie, toczyli i toczyli i tak mijały miesiące. 3. października w ramach osiemnastkowego prezentu mogłem opuścić salę na godzinę. Ile radości, yhea J Pewnie się domyślacie, że dla mnie to była sekunda… Haaa… Cóż za życie, jak w Madrycie W tym momencie pojawiło się hasło… przeszczep szpiku… W grudniu usłyszałem, że mam dawcę 10 na 10, czyli dla mnie rewelacja. Perspektywa bycia zdrowym była na wyciągnięcie ręki… 13. stycznia przeszczep i powrót do normalności. Niestety dawca się rozmyślił.

Z racji ukończenia 18 roku życia przenieśli mnie do szpitala dla dorosłych, na Banacha. Tutaj znowu toczenia, toczenia i toczenia… W maju po raz kolejny dowiedzieliśmy się, że jest dawca. W zasadzie w ostatniej sekundzie, bo pomysłu na mnie już dawno nie było. To był maj, pachniały Katowice i w jeden dzień ponownie trafiłem do izolacji. Skumulowali mi ATG z chemioterapią i przeszczep… Zacząłem się odbudowywać, wszystko pięknie… Po 28 dniach wróciłem w końcu do domu. Never Give Up i normalne życie przede mną – naiwnie myślałem.

Rok po przeszczepie dostałem kopa z bonusem – zapalenie mózgu. Taka niespodzianka na Wielkanoc. Po czym działo się wszystko pod nazwą GRAFT, czyli przeszczep przeciwko gospodarzowi. Graft wątroby, nerek, skóry, w zasadzie wszystkiego… od stóp, do głowy. Lekarze dyskutowali i próbowali jak mogli zatrzymać tę machinę. Organizm spustoszony do maksimum, a piekielnego grafta ni w ząb nie dało się zatrzymać. Dostałem maksymalne dawki sterydów. Wyglądałem jak pluszowy miś, a w środku siadało wszystko. W wyniku sterydoterapii miałem „tylko”: cukrzycę, zakrzepice, epilepsje, zanik mięsni, popalone stawy, zniszczone nadnercza, tarczycę, jamę brzuszną oraz zaćmę.

Kulminacyjnym ciosem jest moje serce. Nie do końca złamane przez dziewczynę, a przez chorobę. Mianowicie…. Grzybica serca plus tętniak na aorcie wieńcowej… Podczas operacji miałem 1% szans na przeżycie. Jestem chodzącą tykającą bombą, która do dziś w każdej chwili może wybuchnąć. Na domiar złego w głowie mam zmianę, ale nikt nie wie co to jest, bo struktura się nie zmienia. W nodze mam dziurę, dla odmiany …

Z punktu widzenia medycznego miałem kilka razy umrzeć. Lekarze do dziś mówią NIEMOŻLIWE, a ja im tłumaczę, że niemożliwe nie istnieje.
Tak minęło 6-lat….
Koszt miesięczny moich leków to ponad tysiąc złotych i nie stać nas na to bo musimy wybierać czy opłacić leczenie czy rachunki za utrzymanie…
Do pracy pójść nie mogę, z przyczyn zdrowotnych…
Grać w piłkę mogę wzrokiem….
O AWFie już zapomniałem…

moja mama, dzięki, której niewątpliwie teraz do Was piszę…
Poświęciła mi całe 6 lat. Dzień i noc była przy mnie, nawet w sali w której być nie powinna.
Dlatego pierwszy raz PROSZĘ, pomóżcie mi finansowo, abym miał na leki, dzięki którym mogę żyć. Reszta sama przyjdzie…

 

Pomóc Kubie można dokonując wpłaty na konto:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”

Santander Bank

31 1090 2835 0000 0001 2173 1374

Tytułem: “1861 pomoc dla Kuby Fabijańczyka”

 

wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Kuba:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”

PL31109028350000000121731374

swift code: WBKPPLPP

Santander Bank

Title: „1861 Help for Kuba Fabijanczyk”

 

Aby przekazać 1% podatku dla Kuby:

należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243

oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “1861 pomoc dla Kuby Fabijańczyka”

 

Kubie można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24:

PLN

 

Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu,
W każdym życzliwym słowie,
I przyjaznym geście,
W każdym pomocnym czynie.
Kawałek raju jest w każdym sercu,
Które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego.
W każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem.
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce,
Jak klucz do raju.

Phil Bosmans

Podaruj Kawałek Nieba...