NASZA WALKA Z GUZEM MÓZGU O ŻYCIE SYNKA
Nasz koszmar zaczął się 19 maja, kiedy udaliśmy się na wizytę do okulisty. Od momentu tej zwykłej kontrolnej wizyty do domu wróciliśmy dopiero po trzech tygodniach. Okulista zobaczył podniesione tarcze na dnie oka, wtedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia co to znaczy, ale przeczucia miałam złe. Tego samego dnia zostaliśmy skierowani na oddział do UCK w Gdańsku, nadal nie podejrzewając tak dramatycznej diagnozy. Następnego dnia wykonano rezonans. Oczekując na wynik czułam już ogromny niepokój, jak się okazało słusznie. Na początku nic nie chcieli powiedzieć, po czym przyszła pani doktor zaprosiła do gabinetu, napięcie wówczas urosło do granic możliwości.
I z końcu usłyszałam jaki jest wynik. Usłyszałam, że z głowie mojego 5-letnigo synka, który przecież wygląda na normalne zdrowe dziecko jest guz, duży guz. To było jak grom z jasnego nieba, ale nawet nie było czasu na zastanowienie. Otrzymałam informację o jak najszybszym transporcie do Warszawy celem usunięcia guza, który zagraża życiu. I tak też było w ciągu 2 godzin znalazł się transport. Olek zamiast wrócić do domu ze zwykłej kontrolnej wizyty, poleciał do Warszawy w stanie zagrażającym życiu.
20 maja wieczorem dotarliśmy do CZD w Warszawie. Tam od razu zimny prysznic, rozmowa z lekarzami, w ciągu tych kilku minut usłyszałam więcej złych informacji niż przez całe życie. Okazało się, że guz jest duży 5cm, trudna lokalizacja przy móżdżku, mojego syna czekała skomplikowana operacja. Poza tym guz już wyrządził duże szkody, m.in. wodogłowie, a w związku z tym narastające ciśnienie wewnątrzczaszkowe. Była też długa lista skutków niepożądanych i możliwych komplikacji i uszkodzeń po operacji, ale nie było innego wyjścia. Już 21 maja odbyła się operacja. Po 6 najdłuższych godzinach w naszym życiu operacja zakończyła się, Olek został przewieziony na OIT, wybudzony, ale wyglądał jak zupełnie inne dziecko. Następnego dnia okazało się, że ma niedowład lewostronny. W końcu został przewieziony na oddział neurochirurgii, nie poznawałam własnego syna. W wyniku zespołu móżdżkowego wystąpił niedowład i złość, której on sam ani ja nie rozumiałam. Miewał napady złości, takie, że ja jego mama nie potrafiłam go uspokoić. Po kilku dniach kazało się, że ma przeciek płynu mózgowo-rdzeniowego, miał już zaplanowany zabieg implantacji zastawki odprowadzającej płyn, ale Olek jest na tyle silnym chłopakiem, że póki co nie jest jednak potrzebna, chociaż wszystko może ulec zmianie w najbliższym czasie.
I tak spędziliśmy 16 dni na neurochirurgii, wiedząc, że czas jest nieubłagany a przecież czeka nas leczenie onkologiczne. Wynik biopsji wykazał, że jest to medulloblastoma, nowotwór, który cechuje się IV najwyższym stopniem złośliwości. Guz nie został usunięty w całości. Rozpoczęliśmy długie, trudne leczenie, na które składa się chemioterapia i radioterapia. Pozostaje równie ważna kwestia długiej rehabilitacji, by Olek mógł wrócić do sprawności, choć już nigdy nie do takiej jak dawniej.
Pomóc Olusiowi można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Santander Bank
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: “2955 pomoc dla Olka Wnuk-Lipińskiego”
wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Olek:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawalek Nieba
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Santander Bank
Title: „2955 Help for Olek Wnuk-Lipinski”
Aby przekazać 1% podatku dla Olka:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “2955 pomoc dla Olka Wnuk-Lipińskiego”
Olkowi można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24: