WIESZ TATUSIU, BARDZO CIĘ KOCHAM…
Dziękujemy wszystkim którzy pomogli – dzięki wsparciu zakupiliśmy dla pana Henryka łóżko rehabilitacyjne, które pomaga przezwyciężyć trudy niepełnosprawności…
Historia pana Henryka:
Tatusiu, Ty zawsze byłeś przy nas. Od najmłodszych lat ocierałeś naszą każdą łzę, trwałeś przy naszych łóżeczkach, gdy byliśmy mali i przy każdej chorobie, uczyłeś nas pierwszych kroczków i pokazałeś jak jeździć na rowerze, dawałeś nam cząstkę siebie każdego dnia… Zawsze czuliśmy ciepło Twojej miłości, to poczucie bezpieczeństwa jakie daje nikt inny tylko właśnie Tata. Dziś po tym wszystkim co przeżyliśmy, kiedy już tyle łez wylaliśmy ze strachu, że Cię stracimy, czujemy, że kochamy Cię na nowo, jeszcze silniej, miłością której nie da się opisać. Chcemy dać Ci to wszystko, co Ty nam dałeś gdy byliśmy mali, chcemy teraz my trwać przy Twoim łóżku i ocierać Twoje łzy… Tatusiu, wiesz, bardzo Cię kochamy…
W grudniu 2010r.nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Tatusiowi, który był okazem zdrowia nagle pękł tętniak w głowie. Spowodowało to bardzo duże spustoszenie w mózgu, w wyniku czego Tatuś musiał mieć rurkę tracheotomijną, karmienie dojelitowe-PEG, nastąpił niedowład czterokończynowy, wodogłowie i padaczka. Potrzebuje opieki całodobowej. Długo nie nawiązywał żadnego kontaktu z otoczeniem, a lekarze nie dawali mu żadnych szans… Po miesiącu pobytu w szpitalu lekarze stwierdzili, że z ich strony leczenie jest zakończone, a w nas pojawiło się tak ważne pytanie – co dalej? W placówce opiekuńczo-leczniczej nauczono nas jak opiekować się tak ciężko chorym (karmienie, odsysanie, pielęgnacja). Dostosowywaliśmy mieszkanie do potrzeb osoby leżącej. Po zakupieniu używanego sprzętu pełni obaw i lęków zabraliśmy Tatusia do domu. Pobyt w domu sprawił, że oczy Tatusia zaczęły być radosne. Z kolei my zastanawialiśmy się jak
poprawić Jego trudną sytuację i ulżyć w jego cierpieniu. Rurka tracheotomijna była koszmarem, więc za wszelką cenę zależało nam, aby ją usunąć. Po wielu konsultacjach znaleźliśmy lekarza, który podjął się usunięcia rurki. Po 6 miesiącach usłyszeliśmy głos Taty. Radość była ogromna- siedzieliśmy przy jego łóżku i płakaliśmy ze szczęścia. Następnym krokiem było usunięcie PEG-a, także nie było łatwo, ale się udało. Tatuś choruje już 5 lat i pomimo starań naszych i lekarzy wciąż krążymy między szpitalami a domem. Byliśmy na rehabilitacji w Bydgoszczy, innym razem potrzebna była hospitalizacja przez zapalenie oskrzeli, przeszliśmy ciężkie infekcje dróg moczowych, które wciąż nawracają. Niedawno znowu Tatuś trafił do szpitala, tym razem z powodu uro-sepsy. Lekarze po raz kolejny byli sceptyczni, ale nasz Tatuś znów przeżył i wciąż walczy o to, aby być z nami. Czasem czuję, że przy życiu trzyma go siła naszej miłości… W trudnych chwilach jesteśmy razem i wzajemnie się wspieramy. Łatwo nie jest. Poprzez chorobę Tatuś stał się naszym „oczkiem w głowie”. Nauczyliśmy się kochać go na nowo. Jesteśmy świadomi tego, że jest od nas w pełni uzależniony. Jest sparaliżowany, więc nigdy nie wstanie z łóżka, nie przygotuje sobie posiłku, nawet nie przekręci się na bok. Wszystko trzeba przy nim zrobić, ale my robimy to całym sercem. Teraz stoimy przed dużym problemem, bo stare używane łóżko nie nadaje się już do opieki nad tak ciężko chorą osobą. Aby ulżyć w cierpieniu Taty i zapewnić mu
dobrą opieką, potrzebne jest specjalistyczne łóżko z funkcją siedzenia. Stanowiłoby ona także element rehabilitacyjny i uchroniłoby go przed bolesnymi ranami odleżyn. Niestety nawet przy zaangażowaniu całej rodziny i znajomych nie jesteśmy w stanie zebrać wystarczającej kwoty na zakup owego łóżka i dlatego zwracamy się z prośbą do wszystkich ludzi wrażliwych na cierpienie bliskiej osoby o pomoc w uzbieraniu na nie środków.
Choroba nauczyła nas doceniać każdy dzień z Tatusiem, być wdzięcznym za każde słowo i uśmiech, za jego obecność, która daje w sercu to wewnętrzne ciepło. Chcemy ulżyć w jego cierpieniu, dać mu miejsce, w którym będzie mógł walczyć dalej, aby być z nami. Wiemy, że jesteśmy w sytuacji, ze nasza miłość potrzebuje jeszcze pomocy innych, ale wierzymy, że ktoś zauważy jego cierpienie i naszą troskę i nie pozwoli, aby tak pozostało…