ADRIAN WALCZY Z POTĘŻNYM I NAJWIĘKSZYM POTWOREM – NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY MÓZGU. RODZINA BŁAGA O POMOC!
Dzień 25.01.2024 r. na zawsze zmienił nasze życie. Diagnoza: nowotwór złośliwy mózgu – móżdżek, medulloblastoma IV stopnia! Nasz świat się zawalił. Dwie godziny po diagnozie zabrał nas samolot prosto na blok operacyjny. Jestem mamą Adrianka, poleciałam z nim, dusząc się w środku, rozrywało mi serce, nie mogłam płakać przy synu, uśmiechałam się przez łzy, aby tylko się nie bał, gdzie sama byłam potwornie przerażona. Dusiłam wszystkie emocje przytulając i głaszcząc go po głowie, pokazywałam mu z góry światełka miasta, aby odwrócić jego uwagę od koszmaru, który się właśnie wtedy rozpoczął. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy jak potwornie ciężka walka i jak długa droga nas czeka.
Prowadzimy batalię z najcięższym i przerażającym przeciwnikiem, który wybrał naszego syna na przeciwnika! …I szczerze – całkiem inaczej wyobrażałam sobie walkę z nowotworem. Nie sądziłam, że to jest takie szaleństwo, że ten potwór w taki sposób postępuje z naszymi dziećmi w atmosferze terroru i paranoi!
Syn 28.04.2024 r. skończył 8 lat. Jest po 3 poważnych operacjach. Na początku nie mówił, nie chodził, był jak roślinka.
Zakończył 4 cykle chemii indukcyjnej, którą zniósł przy końcu bardzo źle. Kilka dni temu zakończyliśmy protonoterapię w Essen. Syn był poddany 30 naświetlaniom, gdzie musiał leżeć w całkowitym bezruchu przez około 30 minut. Był bardzo dzielny! Lekarze byli pełni podziwu i nazwali go prawdziwym bohaterem! Jesteśmy z niego tacy dumni! Obecnie czekamy na 3 etap leczenia chemią podtrzymującą, którą rozpoczynamy 10.07.2024 r. Organizm Adrianka jest już wykończony, a jeszcze tyle przed nim. Adrian często wymiotuje, boli go głowa, bardzo też schudł, utrzymuje się nadal podwójne widzenie. Od niedawna zaczął mówić, chodzić, dzięki intensywnym rehabilitacjom, które go wykańczają, ale naprawdę są duże postępy. Nie chodzi jeszcze stabilnie i ciężko mu wejść czy zejść po schodach, ale się nie poddaje, mimo bólu i płaczu na co dzień. Do większych dystansów zakupiliśmy wózek inwalidzki, na którym się porusza.
Syn marzy o powrocie do dzieciństwa, które zabrał mu nowotwór, marzy o powrocie do szkoły, do kolegów i aby móc beztrosko bawić się na placu zabaw jak kiedyś, bez niczyjej pomocy. Często pyta płacząc: „mamo, kiedy ja będę zdrowy, dlaczego ta choroba tyle trwa, czy można ją cofnąć albo skrócić, chciałbym, aby była krótsza albo, aby zamieniła się w grypę”.
Im częściej wracamy na oddział, tym bardziej rozumiemy, czym jest „onkologiczne piekło”, tutaj człowiek nabiera pokory i szacunku do życia, zdrowia. Wracając na oddział, jesteśmy brutalnie sprowadzani na ziemię i zdajemy sobie sprawę z jakim potworem walczymy. Jako matce, trudno mi patrzeć na cierpienie własnego dziecka, w środku mnie rozrywa z bólu, że nie mogę mu w żaden sposób ulżyć w tym cierpieniu. Nasza walka trwa i będzie jeszcze bardzo długa. Bardzo się boimy. Potrzebujemy mocno wsparcia finansowego, aby móc rozpocząć kolejne etapy leczenia – musimy wybić każdą jedną komórkę nowotworową! Głęboko wierzymy, że wygramy tę nierówną walkę, że pokonamy tego potwora, który przyszedł odebrać nam naszego synka. Nie pozwolimy mu na to! Adrian bardzo chce żyć, ma niesamowitą wolę walki jak prawdziwy wojownik. Uczymy się od niego bardzo wiele, ale to tylko mały chłopiec, dziecko, które musi tak szybko dorosnąć, bo potwór wybrał go na przeciwnika! Chłopiec, który nie wie do końca co się z nim dzieje i z czym ma do czynienia. Staramy się wsprowadzać go bardzo delikatnie w ten świat choroby.
Jak każdy rodzic pragniemy, aby nasz syn żył, dlatego błagamy o wsparcie. Kolejne etapy są pod znakiem zapytania przez brak środków. Na szczęście nie jesteśmy odrealnieni. Serce rodzica jest gotowe na każdą walkę. Za 2 miesiące czeka nas kolejny rezonans kontrolny, a oczekiwanie na jego wynik to najdłuższe minuty w naszym życiu. Oczekujemy modląc się o to, aby dane nam było cieszyć się dalej życiem i każdą kolejną chwilą spędzoną razem, co jest wartością ludzkiego życia. Tak bardzo chcę nadać sens temu co nam się przydarzyło, choć trochę zrozumieć – dlaczego? Jak okrutnie postępuje z naszym dzieckiem nowotwór. Wszyscy ludzie o dobrych sercach – nawet nie zdajecie sobie sprawy co poczyniliście i co dalej czynicie swoim dobrym słowem, pomocą, gestem przez ten szalenie trudny dla nas czas. To jest jakieś szaleństwo … Nigdy jeszcze w swoim życiu tak szybko nie biegłam. Wszystko inne jest teraz nieważne. Mamy jeden cel – ratowanie życia Adriana i nic więcej się teraz nie liczy, NIC…Raz się śmiejemy, raz płaczemy i cierpimy. Mnie matce siłaczce, choroba syna zabrała siły, ale w chwilach słabości uderzam się mocno w pierś unosząc głowę do góry i dalej dźwigam nasz krzyż i wstaje silniejsza. Adrian mnie potrzebuje jak nikt inny teraz. Wszystko co próbuje nas złamać – przegra. Nie poddamy się i to nazywa się właśnie bezwarunkową miłością do dziecka!
Dziękuję wszystkim za to, że nas usłyszeliście i nadal słyszycie. Dajecie nam wiarę w wygraną! Dzięki Wam możemy iść na prawdziwą walkę!
Dobro powraca!
Pomóc Adrianowi można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawałek Nieba
Santander Bank
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: 4101 pomoc dla Adriana Repczak-Gajda
wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Adrian:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawalek Nieba
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Santander Bank
Title: 4101 Help for Adrian Repczak-Gajda
Aby przekazać 1,5% podatku dla Adriana:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1,5%’ wpisać: 4101 pomoc dla Adriana Repczak-Gajda
Adrianowi można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24: