ABY POKONAĆ NOWOTWÓR I ŻYĆ DLA MOJEJ RODZINY
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Grzegorz odszedł. Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu.
Historia Andrzeja:
Nazywam się Andrzej Orchowski. Mam 59 lat. Zaraz po urodzeniu podczas badań stwierdzono u mnie wrodzoną wadę serca z sugestią lekarzy do operacji. W tamtych latach ze względu na umiejscowienie wady operacja na otwartym sercu była bardzo ryzykowna i z tego względu rodzice nie podjęli decyzji o przeprowadzeniu operacji i
mimo wszystko rozwijałem się bez większych komplikacji. W wieku 19 lat zachorowałem na cukrzycę insulinozależną prawie nie znaną w mojej miejscowości. Rozpocząłem okres mojego życia z zapoznaniem się tą chorobą oraz z zaakceptowaniem że muszę z tą chorobą żyć na stałe.
Były to w porównaniu do współczesnych metod leczenia dosyć trudne warunki do leczenia ze względu na jakość insuliny, sprzętu do iniekcji oraz badań kontrolnych (w moim przypadku pobranie krwi w ośrodku zdrowia a czekanie na wyniki które przywożone były po tygodniu). Opanowanie dobrych poziomów cukru było dosyć trudnym wyzwaniem co przekładało się na to, że mniej więcej co 2 lata musiałem zaliczyć pobyt w szpitalu w celu ustabilizowania cukrzycy. Aby dobrze kontrolować cukrzycę to od 20 lat jestem na tzw. intensywnej insulinoterapii tzn. insulinę wstrzykuję kilka razy na dobę (ok. 5-7x), jednocześnie muszę przed każdą dawką insuliny zmierzyć poziom cukru. W wyniku takiego dawkowania insuliny poziomy cukrów mam wyrównane. W wieku 21 lat prawdopodobnie z powodów osłabienia oraz małej odporności organizmu w związku z cukrzycą nabawiłem się gruźlicy którą po ponad rocznym leczeniu udało się całkowicie opanować.
Mając 26 lat poznałem moją żonę, założyłem rodzinę mam już dorosłego syna, który obecnie mieszka ok. 600 km od naszego domu. Przez okres naszego małżeństwa prowadziliśmy skromne i spokojne życie, mieliśmy nadzieje, że tak dotrwamy do sędziwego wieku. Niestety w 2016 roku odezwało się serce. Potrzebna była operacja która została przeprowadzona na moje szczęście bez większych komplikacji. Miałem nadzieję, że moje większe problemy zdrowotne mam już za sobą.
W 2017 roku przy naprawie dachu naszego domu pośliznąłem się i spadłem w wyniku tego wypadku znalazłem się z szpitalu z pęknięta nerką, złamanym żebrem oraz krwiakiem na śledzionie. Podczas pobytu w szpitalu wykonano mi TK. Niestety wynik tego badania ujawnił znacznie gorsze problemy z moim zdrowiem. W toku dalszych badań stwierdzono nowotwór esicy z przerzutami do płuc był to dla mnie wielki cios. Postanowiłem jednak, że nie poddam się bez walki.
Pierwszą operacją było usunięcie guza esicy po miesiącu była chemioterapia ( 6 cykli ). W maju 2018 roku była druga operacja na prawe płuco, usunięto mi 6 guzków. Po tej operacji znowu miałem chemioterapię którą znosiłem dość ciężko np. nie mogłem chodzić z powodu popękanych stóp, duże spękania na dłoniach nie wspomnę już o typowych objawach chemioterapii ( 4 cykle ).
Po zakończonej chemioterapii miałem wykonywane TK kontrolne. Miałem nadzieję że tutaj problem też zostanie pokonany, tak jak w przypadku poprzednich moich chorób. Nadmienię także, że do najbliższego szpitala onkologicznego mam ok. 100 km.
W kwietniu wykonano kontrolne badanie PET. W wyniku tego badania stwierdzono wznowę choroby. Stwierdzono 2 guzki na prawym płucu które było wcześniej operowane oraz 2 guzki na lewym płucu.
Według opinii torakochirurgów ponowna operacja na operowanym prawym płucu metodą tradycyjną ze względu na umiejscowienie guzków przyniosła by bardzo duże szkody dla mojego organizmu jak również dla samych płuc. Ze stron internetowych dowiedziałem się, że w moim przypadku guzki te można usunąć metodą termoablacji. Po konsultacji z lekarzami zostałem zakwalifikowany do tych zabiegów. W chwili obecnej metoda ta niestety nie jest refundowana przez NFZ. Przy moich bardzo małych dochodach ( renta 700 zł ) nie stać mnie abym pokrył koszty tych zabiegów. Koszt jednego zabiegu to 16500,-.
Mam nadzieję, że może jest to szansa na pokonanie trudnej choroby, aczkolwiek po wykonanych zabiegach czeka mnie jeszcze chemioterapia, ale czego nie robi się dla ratowania życia.
Moje życie nie składało się tylko z samych chorób, były też przyjemne sytuacje tj. mój ślub, narodziny i wychowywanie syna. W miarę swoich możliwości zdrowotnych i finansowych wspólnie z żoną wyremontowaliśmy dom który dał nam ostoję w naszym życiu, większość prac remontowych wykonałem samodzielnie. Nigdy nikogo nie prosiłem o pomoc finansową, dochody jakie posiadamy wystarczają na skromne ale szczęśliwe życie.
Mam też swoje zainteresowania, lubię słuchać muzyki, lubię malarstwo w swoim życiu namalowałem nawet kilka obrazów i chciałbym namalować ich jeszcze wiele, moim zainteresowaniem są także prace w drewnie, co w znacznym stopniu pomogło mi w remoncie naszego domu.
Dzięki Waszej pomocy, jeżeli uda mi się pokonać barierę finansową na sfinansowanie zabiegów termoablacji to mam nadzieję, że będę mógł żyć jeszcze wiele lat u boku mojej żony i rodziny. Zwracam się z serdeczną prośbą o wsparcie finansowe na wykonanie zabiegów termoablacji na płucach.
Andrzej Orchowski