MOJE DZIECKO – MOJE SERCE – WALCZY Z BIAŁACZKĄ
Moje dziecko to moje serce. A bez serca żyć się przecież nie da. Mam wrażenie, że rzeczywistość się kopiuje a ja śnię. I mam nadzieję, że zaraz mnie ktoś obudzi i powie: krzyczałaś, obudź się, to tylko sen. Ale rzeczywistość jest taka, że znowu jesteśmy na ODDZIALE ONKOLOGICZNYM, w Świecie Obcych, a oni nie wypuszczają tak łatwo. To co już było, było tak straszne, że boję się o tym myśleć, a to co przed nami jest wielokrotnie bardziej przerażające. Najgorsze, że nie cierpię i nie umieram ja, tylko moje dziecko. A to boli znacznie bardziej.
Choroba nowotworowa atakuje niespodziewanie, podstępnie i zabiera wszystko, co dla Ciebie ważne. Po raz pierwszy podcięła nam skrzydła w 2017 roku, kiedy Dominik miał zacząć nowy etap życia – naukę w szkole. Wzmagające się z tygodnia na tydzień osłabienie, nietypowe gorączki, siniaki i wybroczyny na całym ciele, aż wreszcie pikujące w zastraszającym tempie parametry krwi rzuciły nas do Świata Obcych – oddział onkologiczny, na którym usłyszeliśmy wyrok – ostra białaczka limfoblastyczna – nowotwór krwi.
Z chorobą i jej powikłaniami walczyliśmy w szpitalu 8 miesięcy. W tym czasie nigdy nie byliśmy we czworo razem. Całe miesiące spędzałam z Dominikiem w izolatce, tracąc i odzyskując nadzieję. W tym czasie stracił włosy, radość i blask w oczach, popadł w apatię. Jego koledzy chodzili do szkoły i bawili się, podczas gdy on był przykuty do łóżka – chemia odbiera siły, a wywołana nią neuropatia uniemożliwiała nawet samodzielny ruch. Uczulenie na jeden z leków skończyło się silnym szokiem anafilaktycznym u Dominika, czas spędzony na intensywnej terapii po obrzęku mózgu wywołanym podawaną chemią, rzucił nas rodziców na samo dno rozpaczy, systematyczne wkłucia w kręgosłup podające lek do mózgu, kiedy nasze dziecko krzyczało w rozpaczy zza zamkniętych drzwi, odbierały nam siły.
Przyjęliśmy kilkadziesiąt wlewów chemii. Ale przetrwaliśmy. Po wyjściu ze szpitala przez następne 16 miesięcy dalszego leczenia (terapia trwa 2 lata) składaliśmy życie z rozsypanych kawałków. Zaczęliśmy powoli zapominać i cieszyć się tym, że żyjemy i jesteśmy razem.
Ale po 5 miesiącach wszystko wróciło. Kolejny wyrok: wczesna wznowa, wysokie ryzyko. Świat rozsypał się jak budowla z klocków lego. Leczenie: silna chemia, przeszczep szpiku i konieczność podania drogiego nierefundowanego leku, na który nas nie stać. Podczas pierwszego leczenia białaczki nie zapisaliśmy się do żadnej fundacji, nie zbieraliśmy pieniędzy, uważając, że są inni bardziej potrzebujący. Ale dziś sami potrzebujemy pomocy finansowej.
Prosimy Was o szansę na ucieczkę ze Świata Obcych i na normalne życie.
Dominik, Zuzia, Agnieszka i Maciek
Pomóc Dominikowi można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Santander Bank
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: “2399 pomoc dla Dominika Kaczor”
wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Dominik:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawałek Nieba
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Santander Bank
Title: „2399 Help for Dominika Kaczor”
Aby przekazać 1% podatku dla Dominika:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “2399 pomoc dla Dominika Kaczor”
Dominikowi można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24: