ABYM MÓGŁ ŻYĆ DLA MOJEJ CÓRECZKI…
Najgorzej jest wieczorem, kiedy wszyscy już śpią. Jest cicho, spokojnie i wtedy przychodzą te wszystkie złe myśli, którym w ciągu dnia nie pozwalam się zbliżyć. Kiedy żona i córka śpią, czuję, że są bezpieczne. Nie wiem, ile jeszcze będę mógł dbać i troszczyć się o nie. Ta myśl zabija mnie bardziej niż rak. Od kilku lat nowotwór próbuje mnie zniszczyć, a ja zawsze umiałem mu się wymknąć. Zniszczony, okaleczony, ale dość silny, by iść dalej, bo miałem i mam nadal dla kogo żyć. Miałem 25 lat, kochaną żonę, córeczkę, wymarzoną pracę i mnóstwo planów na przyszłość. Miałem też raka, który jeszcze wtedy skrywał się w moim ciele i zabijał mnie w milczeniu.