AKCJA – „ROZMOWA NAJLEPSZYM LEKARSTWEM…” :
Są osoby niepełnosprawne, które mimo własnych problemów pomagają innym. Mają wielkie serca, dużo przeszli, mają za sobą wieloletnie leczenie i rehabilitację i mogą podzielić się z innymi radą, rozmową i własnym doświadczeniem. Jeśli ktoś potrzebuje porady, pomocy, rozmowy to można z nimi porozmawiać na skype/facebook lub napisać mail:
Wspólny mail do zgłoszeń: info@kawalek-nieba.pl
KU POKRZEPIENIU SERC I JAKO ŚWIADECTWO WIELKIEJ WIARY I MIŁOŚCI – PONIŻEJ PRZEDSTAWIAMY HISTORIĘ KASI:
Kasia urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym; wkrótce zmarła jej mama. Los dziewczynki zdawał się być przesądzony: czekał ją zakład opiekuńczy, w którym przez całe życie, jak rokowali lekarze, miała leżeć w łóżku…
„Tym bardziej się panu dziwię” – tymi słowami zareagowała lekarka na wiadomość, że lekarz Krzysztof wraz z żoną chcą adoptować Kasię. Dziewczynka, mając dwa lata, była na etapie rozwoju trzymiesięcznego dziecka. Ważyła dziewięćset gramów. Urodziła się przedwcześnie, cudem uratowana. Stwierdzono u niej porażenie mózgowe, które uniemożliwiało chodzenie i mówienie. Jednak to nie była jedyna dolegliwość. Po piętnastu latach okazało się, że Kasia choruje jeszcze na alkoholowy zespół płodowy (FAS). Jej biologiczna matka, będąc w ciąży, piła alkohol.
Decyzja nie była łatwa. Lekarze odradzali, uznając, że osoba z upośledzeniem fizycznym i umysłowym stanie się zwyczajną kulą u nogi i zrujnuje życie małżeństwu.
– Doszliśmy z żoną do „ściany”. Musieliśmy zdecydować. Pomogła nam modlitwa i słowa z Listu do Koryntian: „Bóg wybrał to, co głupie w oczach świata” – wspomina pan Krzysztof.
Kasia jest drugim z czwórki adoptowanych dzieci. O tym, że jest chora na FAS dowiedzieli się pięć lat temu, gdy wiedza o tej chorobie dotarła do Polski. Wcześniej sądzili, że Kasia choruje tylko na dziecięce porażenie mózgowe. Rozpoczęli rehabilitację. Na początku były to długie i monotonne ćwiczenia powtarzane codziennie po kilka godzin. Podnoszenie rąk i nóg, pierwsze próby poruszania się.
– Dowiedziałem się, że dziecko trzeba rehabilitować przez zabawę, taniec, rytmikę, zajęcia plastyczne. Ważne jest nagradzanie, motywowanie, wyznaczanie celów, które są dla dziecka mobilizujące, a jednocześnie ciekawe. To oczywiście wymagało pomocy wolontariuszy – tłumaczy pan Krzysztof. Praca przynosiła efekty. Kasia rozpoznawała najpierw pojedyncze słowa, potem sens zdań i w końcu zaczęła mówić.
Trwała walka o to, aby Kasia nauczyła się samodzielnie chodzić. Od najwcześniejszego dzieciństwa Kasia przejawiała hart ducha zadziwiający u małego dziecka – nie kaprysiła, nie zniechęcała się, pogodnie i cierpliwie wykonując codzienny program ćwiczeń. Wtedy to nauczyła się wytrwałości, z jaką do dziś pokonuje wszelkie trudności życiowe, przede wszystkim w zakresie sprawności kazinolatvijas ruchowej. Wysiłek fizyczny towarzyszy jej w każdej sekundzie życia: zmiana pozycji, ubieranie się, samoobsługa, wymagają determinacji, cierpliwości, a nieraz koniecznej pomocy, o którą prosi jak najmniej. Nigdy nie narzeka, nie użala się nad sobą, zawsze szuka dobrych stron i potrafi je odnaleźć. Nauczyła się realnie oceniać stopień trudności stojącego przed nią zadania i stosować odpowiednie do niego metody działania.
W 1999 roku jedenastoletnia Kasia uczestniczyła we Mszy św., którą odprawił w Toruniu Jan Paweł II. Uważa to za jedno z najważniejszych wydarzeń w swoim życiu. Gdy Ojciec Święty przejeżdżał przez sektor, w którym ona była, ich oczy spotkałysię. Czuła wówczas, że Papież ją duchowo przytulił. Po kilku miesiącach zaczęła chodzić…
Kasia porusza się w domu z trudem, ale sama. Samodzielnie spożywa posiłki i wykonuje zabiegi pielęgnacyjne. Każdy ruch wymaga jednak od niej dużego wysiłku fizycznego i cierpliwości. Ale dziewczynka nie narzeka i nie użala się nad sobą. Zawsze szuka dobrych stron i je znajduje. Na pytanie, czy będzie kiedyś normalnie chodzić, uśmiecha się i odpowiada z dużym przekonaniem „ja normalnie chodzę”.
Wyzwala dobro
Otrzymując pomoc od innych, Kasia stała się jeszcze bardziej wrażliwa na ludzką krzywdę i samotność. Kasia spotyka się z rodzicami dzieci niepełnosprawnych. Opowiada wówczas nie tylko o ćwiczeniach, które mają wykonywać, ale o sposobie motywowania dzieci do podejmowania wysiłku. Spotyka się także z młodzieżą podczas rekolekcji i imprez integracyjnych. Występuje w programach radiowych, telewizyjnych, ukazało się o niej kilka artykułów w prasie. Pomaga wielu chorym dzieciom, m.in. Markowi – chłopcu, który cierpi na podobne schorzenie jak ona. Gdy w Zakopanem przechodził poważną operację kręgosłupa Kasia nawiązała kontakt z mieszkającymi tam przyjaciółmi rodziców. Wysłała im całe swoje kieszonkowe, prosząc o kupno „zajączka” dla Marka, który święta wielkanocne spędził w szpitalu.
Najważniejsze jest to, że ze spowodowanych chorobą ograniczeń, jakie dla kogoś innego byłoby osobistym dramatem, powodem do poczucia krzywdy, niesprawiedliwości losu, Kasia potrafi wyprowadzać dobro. Radość i pasja życia pozwalają jej zachować nadzieję i przezwyciężać trudności. Kasia chętnie się uczy, interesuje się wieloma dziedzinami życia: pisze, śpiewa, muzykuje, pływa, jeździ na rowerze, zamierza zdobyć prawo jazdy. Trudno wymienić wszystko to, co robi Kasia. Pisze scenariusze filmowe (ostatnio napisała piętnaście odcinków „Na dobre i na złe”). Skończyła kurs ratownika przedmedycznego.
Wiara czyni cuda
Rodzice nie żałują decyzji o adopcji Kasi. Jednak podkreślają, że nie podjęliby jej gdyby nie wiara. – Wszystkie nasze decyzje dotyczące adopcji dzieci były nie tylko przez nas przemodlone, ale wiara była dla nich „kołem ratunkowym”.
Kiedy po ludzku nie było już żadnego argumentu, wtedy tym ostatnim decydującym była właśnie wiara. Niektórzy mówili, że zniszczymy sobie życie przez to dziecko. A Kasia je wzbogaciła. Jednak bez Boga nie byłoby u nas Kasi. To On miał wobec niej wspaniały plan – podkreśla pan Krzysztof. Kiedyś, gdy rodzice Kasi dziękowali wolontariuszom za pomoc w rehabilitacji Kasi, usłyszeli: „To my dziękujemy za dobro, które wykrzesało z nas to dziecko”.