NASZ UKOCHANY SYNEK WALCZY Z GUZEM RDZENIA KRĘGOWEGO…
Nie ma takich słów, które mogłyby wyrazić ból po stracie ukochanego dziecka. Jaś odszedł… Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy tak bardzo go kochają i w chwilach spędzonych razem, które nigdy nie zostaną odebrane…
Historia Jasia:
Długo walczyliśmy sami i bardzo nie chcieliśmy rozgłosu. Ale wiemy, że bez Was już nie damy rady.
Nasz syn siedmioletni Jaś – zawsze uśmiechnięty pełny energii, zdrowia i chęci do kolejnych figli taki był do października 2017. Po wakacjach zauważyliśmy pierwsze niepokojące objawy. Jaś zaczął mieć problem z chodzeniem który jak szybko zdiagnozowaliśmy był efektem opadającej stopy. Jeszcze wtedy lekarze uspokajali, że nie ma powodu do większego zmartwienia. Kolejne badania i poszukiwania aż w końcu rezonans magnetyczny wykazał guz na rdzeniu kręgowym. Od tego dnia wiadomości były już tylko gorsze.
26 października Jaś przeszedł bardzo skomplikowaną operacje neurochirurgiczną po której usłyszeliśmy… Przykro mi ale jest to nowotwór złośliwy. Tego dnia Świat nam się zawalił. Po tygodniu przyszedł wynik badania histopatologicznego – guz wewnątrz rdzeniowy Glioma Astrocytoma Anaplasticum WHO III. Bardzo nietypowy, rzadko spotykany przypadek.
Na skutek ciężkiej i rozległej operacji Jaś doznał niemal całkowitego niedowładu nóg, ma zaburzone czucie oraz problemy z załatwianiem podstawowych czynności fizjologicznych. Zasięgnęliśmy porady wszędzie gdzie tylko mieliśmy możliwość i rozpoczęliśmy walkę. Codzienna rehabilitacja i cztery cykle chemii po których zaplanowano radioterapię. Pełni nadziei, wiary i optymizmu przechodziliśmy kolejne ciężkie dni. Niestety kontrolny rezonans kręgosłupa na koniec chemioterapii wykazał progres choroby. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłaby kolejna operacja. W Polsce nikt się jej nie podjął. Jednak najgorsze wiadomości dostaliśmy kilka dni później.
Jaś rozpoczął radioterapię, a my spokojnie mieliśmy myśleć o dalszym leczeniu. Niestety już na początku okazało się, że w głowie pokazały się pierwsze przerzuty i dalsze leczenie w Polsce nie przyniesie już zamierzonego efektu. W tej sytuacji zmuszeni jesteśmy do szukania leczenia poza granicami w komercyjnej klinice. Koszty takiego leczenia oraz dalszej rehabilitacji mogą być ogromne i sprawią że bez Waszej pomocy nie damy już rady.
Dziękujemy za każdy najdrobniejszych gest i dobre słowo. Jeżeli nie możesz pomóc nam finansowo przekaż ten apel dalej może ktoś inny włączy się do naszej już teraz wspólnej walki.
Ola i Witek