Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

KAŚKA I 18 LAT CIĘŻKIEJ WALKI Z NOWOTWOREM

KAŚKA I 18 LAT CIĘŻKIEJ WALKI Z NOWOTWOREM

 

 

Cześć. Mam na imię Kaśka. Od 2002 roku jestem pacjentką Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie. Wtedy zachorowałam na nowotwór złośliwy jajników G2. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii z powodu kolejnej wznowy choroby( 5 raz ). Rak, który od 18 lat nie daje mi spokoju to surowiczy rak brodawkowaty . Przez te wszystkie lata doszły mi do niego jeszcze 2 nowotwory wtórne. Mianowicie wtórne nowotwory złośliwe układu oddechowego i trawiennego oraz wtórny nowotwór otrzewnej i przestrzeni zaotrzewnowej. Z uwagi na długi czas trwania choroby, swoją historie życia niestety z rakiem, opiszę w skrócie.

W 2002 r. w styczniu po wizycie u ginekologa dostałam skierowanie do szpitala. Nie wiedziałam co mi jest , gdyż lekarze byli sami chyba wystraszeni tym co tam miałam. Ja, niespełna 23 letnia dziewczyna. Podczas badania USG szeptali do siebie a ja leżałam wystraszona. Postanowiono skierować mnie do Szpitala na Pomorzanach w Szczecinie. Zostałam na noc w nowogardzkim szpitalu a rano miałam jechać na Szczecin. Nie dojechałam… w nocy guz na lewym jajniku mi pękł i trzeba było mi ratować życie. To był piątek, 24 styczeń 2002 rok. Prawie 3 godzinna operacja przebiegła bez komplikacji. Usunięto wszystko co było zajęte zmianami chorobowymi plus wycinki z innych miejsc. Nikt nie udzielał mi kompletnych informacji, gdyż musiałam czekać na wynik histopatologiczny. 3 tygodnie zleciały aż otrzymałam w zaklejonej kopercie od lekarza wynik…ze słowami, żebym się nie martwiła ale będę wymagała dalszego leczenia. Na kopercie napisany był adres Szpitala Onkologicznego w Szczecinie na ul. Strzałowskiej. Swoją pierwszą chemioterapię zaczęłam w lutym 2002 roku. 6 cykli chemioterapii lekiem Taxol i Karboplatyna dało pożądany efekt. Przeszłam operację kontrolną. W pobranym materiale komórek rakowych ani innych zmian nie było. Byłam, zdrowa. Łysa, zmęczona ale zdrowa. Zaczęły się kontrole. Najpierw co 3 miesiące, potem co 6 miesięcy.

We wrześniu 2006 roku miałam kontrolne USG jamy brzusznej. W rzucie na miejsce gdzie był lewy jajnik pojawiła się zmiana torbielowata. Marker CA 125 urósł w górę. Sprawa jasna. Podejrzenie nawrotu. Trzeba usunąć to i dalej się chyba leczyć. Aby pozbyć się tego guza przeszłam 2 operacje : jedna we wrześniu, druga październik. Wynik histopatologiczny potwierdził wznowę raka jajników. Otrzymałam chemioterapię, 6 cykli ( łącznie było 12 wlewów, taki schemat podania leku) lekiem Gemzar i Cisplatyna. Podczas leczenia pracowałam i czułam się w miarę dobrze. Po zakończeniu leczenia lekami przeszłam kolejną operację kontrolną. Wynik histopatologiczny, który otrzymałam pocztą otwierałam drżącymi rękoma, stojąc na zgiętych nogach, które mi też drżały. Co za radość..wszystko było dobrze. Żadnych cech rozrostu nowotworu złośliwego i komórek raka w pobranym materiale. Czyli byłam znowu zdrowa. Drugi raz przeżyłam. Cud.

W maju 2011 roku znowu zaczął mi rosnąć marker. Dodam, że byłam i jestem pod stałą kontrolą onkologiczną. W listopadzie, po kilku miesiącach „szukania” źródła wzrostu markera postanowiono mnie zoperować. Tylko tak mogłam się dowiedzieć co się dzieje bo w badaniach obrazowych wszystko było ok, poza guzkiem w otrzewnej. Na całe szczęście wynik histopatologiczny wykluczył nowotwór. Brak wznowy.

W roku 2014, po ciągłych kontrolach, badaniach i obserwacji wzrostu markera wykryto kolejny nawrót choroby. I jak poprzednio, usunięcie zmian, chemioterapia ( taki sam lek jak za pierwszym razem czyli Taxol i Karboplatyna. 6 cykli i koniec. Wynik tomografu kontrolnego „ czysty”. Znowu mi się udało. Ciekawe jak długo będę się ścigała z Gnojkiem??? Mętlik myśli, stres czy kiedyś znowu to będzie a jak będzie to gdzie itp. I wtedy się zaczęło.

Grudzień 2015r – badanie PET ( emisyjna pozytonowa tomografia komputerowa) wykazało kilka zmian, które mogły świadczyć o rozsiewie raka do otrzewnej. W styczniu 2016 roku przeszłam znowu operację usunięcia zmian. Otrzymałam leki cytostatyczne, które już znałam Gemzar i Cisplatyna. Po zakończeniu leczenia sprawdzono jamę brzuszna i miednicę mniejszą jak za każdym razem w celu sprawdzenia czy choroba została zatrzymana. No i znowu się udało. Zaczęłam Myślec w taki sposób: dobra, ważne że do przodu.

Rok 2017 nie przyniósł mi zbyt fajnych chwil….mialam znowu raka. Mały guzek na opłucnej budzący niepokój onkologiczny ( treść wyniku tomografem)… Zmiany nie usunięto z uwagi na lokalizację. Myślałam wtedy, że to już za daleko poszło. Nie mogłam sobie pozwolić aby się poddać i odpuścić a już takie myśli miałam. Za dużo już wiedziałam na temat choroby… Dostałam lek Caelyx .Czyli kolejna chemioterapia. Leczenie przerwano z uwagi na pojawienie się skutków ubocznych, które mogły doprowadzić mnie do stanu, że poruszałabym się przez jakiś czas na wózku inwalidzkim. Na moje szczęście udało się Go ujarzmić, że się tak wyrażę.

Wreszcie dotarłam do tego momentu, w którym jestem obecnie. Czyli 5 nawrót, 6 raz łącznie chora, chemioterapii przez 18 lat chorowania i 6 chemiotrapia w trakcie. Ciągle rak jajników wraca. Tym razem w czerwcu 2019 roku podczas kontroli u ginekologa wykryto guza lewego śródbrzusza. Skierowano mnie na badanie tomografem komputerowym. W wyniku widoczny był ten guz i wszczepy w dole brzucha. W sierpniu 2019r podczas operacji udało się usunąć guza ale niedoszczętnie, wszczepów nie usunięto. Poddano mnie chemioterapii. Z uwagi na to, że mój organizm dobrze odpowiadał na lek, który otrzymałam za pierwszym razem wrócono do schematu z 2002 roku. Minimum 6 cykli Paclitaxelem i Karboplatyną. Przy drugim podaniu, w październiku podczas chemioterapii zasłabłam i podjęto decyzję o zmianie leku. Załamałam się. Miałam dosyć. Wszystko pod górkę. Rana pooperacyjna ciągle się otwierała, non stop musiałam zmieniać opatrunki… Jeszcze bardziej się bałam i boję. Ileż jeszcze muszę znieść, abym mogła żyć normalnie??? Lek jaki tym razem otrzymuję jest kombinacją leków poprzednich Paclitaxel i Gemcytabina. Póki co, można powiedzieć że dobrze znoszę chemioterapię ale to czy lek działa dowiem się przy kontrolnym badaniu tomografem komputerowym , na który termin dostałam dopiero na 10 czerwca 2020roku!?! Nie wiem do kiedy będę teraz miała chemioterapię i ile. Obecnie już 3 cykle za mną ( 9 podań, gdyż jeden wlew ma 3 podania ) plus 2 podania leku od którego odstąpiliśmy. Jeżdżę na chemioterapię do ZCO w Szczecinie 3 czwartki pod rząd, potem przerwa i na 14 dzień przerwy zaczynam kolejne podanie. Jestem wykończona już pod wieloma względami.

Reasumując 18 lat choroby, mogę powiedzieć, że to cud że żyję, gdyż lekarze dawali mi max 6 miesięcy życia. O czym dowiedziałam się dopiero po kilku latach życia z rakiem. Myślę, że to pragnienie życia i miłość do niego chyba mi dużo pomaga. Przeszłam 9 operacji na jamie brzusznej, jestem w trakcie 6 chemioterapii w swoim życiu. W wieku 23 lat zostałam „zmuszona” do menopauzy, dodatkowo mam polineuropatię i leczę się u psychoterapeuty. Na 3 z 5 leków na tego rodzaju raka, które wykorzystałam w ramach NFZ mam uczulenie. Choroby nie traktuję już jako wyzwania a próbę pokonania mnie przez nią. Wiem, że muszę pokonać tego gnoja znowu i mam świadomość tego, że On może nie odpuścić. A jeśli odpuści to na pewno i tak wróci. Taka choroba.. Z drugiej strony jest nadzieja, że mi się uda.

Pierwszy raz jestem w sytuacji, w której aby mi się to udało proszę Was o pomoc, o wparcie. Jest to dla mnie trudne i to bardzo, bo ciągle uważam że są osoby bardziej niż ja potrzebujące pomocy. Obecna sytuacja w naszym kraju też nie pozostawia mi złudzeń jeżeli chodzi o służbę zdrowia … Jak wiecie, cała choroba jak i dochodzenie do siebie po leczeniu pochłania dużo czasu, energii, nawet chęci dalszego życia uciekają… Wszystko to jest bardzo męczące i wyczerpujące. Aby móc poradzić sobie z tym wszystkim oprócz wsparcia psychicznego, które dzięki wielu z Was mam potrzebuje także wsparcia finansowego. Pracuję ale mojej pensji nie wystarcza mi na pokrycie wszystkich kosztów związanych z chorobą. Oszczędności tez się kończą..stąd ta prośba.

Dzięki waszej pomocy będę mogła poddać się terapii wzmacniającej organizm, zaopatrzyć się w suplementy lepszej jakości, opłacić psychoterapeutę, rehabilitację po leczeniu ( polineuropatia), ewentualne prywatne wizyty u lekarzy i badania ( kolejki oczekiwania w ramach NFZ SA przerażające a wiadomo, że tu liczy się czas). Doskonale znam z autopsji powiedzenie, że życie bywa przewrotne i boję się też co będzie gdy już nie będzie dla mnie leku, który jest refundowany. Teraz jestem, żyję ale co będzie nie wiem.. Sama z pomocą rodziny sobie nie poradzę, dlatego postanowiłam że wyciągnę rękę o pomoc i wsparcie do Was. Pomóżcie mi dobić go zanim on dobije mnie. Będę Wam wdzięczna do końca życia i jeden dzień dłużej.

 

Pomóc Kasi można dokonując wpłaty na konto:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”

Santander Bank

31 1090 2835 0000 0001 2173 1374

Tytułem: “2581 pomoc dla Kasi Drożyńskiej”

 

wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Kasia:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawałek Nieba

PL31109028350000000121731374

swift code: WBKPPLPP

Santander Bank

Title: „2581 Help for Kasia Drozynska”

 

Aby przekazać 1% podatku dla Kasi:

należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243

oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “2581 pomoc dla Kasi Drożyńskiej”

 

Kasi można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24:

PLN

 

Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu,
W każdym życzliwym słowie,
I przyjaznym geście,
W każdym pomocnym czynie.
Kawałek raju jest w każdym sercu,
Które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego.
W każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem.
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce,
Jak klucz do raju.

Phil Bosmans

Podaruj Kawałek Nieba...