MOJA WALKA Z OKRUTNĄ CHOROBĄ
Witam, nazywam się Katarzyna Kruczek i jestem mieszkanką gminy Skarbimierz. Zwracam się do Państwa z prośbą o wsparcie, bo niestety już sama nie jestem w stanie walczyć o lepsze jutro, ani o to by ono w ogóle nastąpiło.
Opowiem, moją historię:
Kilka lat temu wraz z rodziną: mężem oraz 2 dzieci zamieszkaliśmy z teściami we wsi Małujowice, w ich domu rodzinnym. Nie mieliśmy gdzie mieszkać, a do kredytu nie mieliśmy wystarczającej zdolności. Teściowie wymagali opieki, więc zapadła decyzja o wspólnym zamieszkaniu i próbach remontowania starego domu, aby godnie żyć.
Ja opiekowałam się teściami i pracowałam jako pomoc w gminnym przedszkolu, gdyż bardzo kocham dzieci i dawało mi to wiele radości. Mąż pracował w okolicznych fabrykach dbając byśmy mogli zapewnić naszym dzieciom wszystko co niezbędne oraz aby wspólnymi siłami systematycznie odkładać na wymarzony remont.
Niestety wtedy przyszedł pierwszy cios od losu i dowiedziałam się, że choruję na stwardnienie rozsiane. Z rodziną ciężko było nam się pogodzić z tym schorzeniem, bo wiadomo jaki przynosi ono efekt. Jednak postanowiliśmy się nie załamywać i walczyć o jak najdłuższą moja sprawność. Ja codziennie dojeżdżałam do pracy rowerem, cały rok, bez względu na pogodę, chodziłam na rehabilitacje i ćwiczenia, dodatkowo przyjmowałam potrzebne leki. Praca przy dzieciach również była dodatkowym sposobem rehabilitacji i wsparciem psychicznym.
Później zmarli moi teściowie, a dom udało nam się przepisać na mojego męża. Powstała szansa na rozpoczęcie potrzebnego remontu.
Wtedy następny cios od losu – rozwiązanie umowy o pracę z powodu braku możliwości zaproponowania stanowiska uwzględniającego mój stopień niepełnosprawności. Długo walczyłam. Rodzice dzieci, którymi się opiekowałam wnioskowali do Dyrekcji placówki o moje przywrócenie. Później prośby do Wójta Gminy, prośby o pomoc do Radnych, mediacje, nagłaśnianie sprawy. Jednak wszystko na nic. Sprawa skierowana do Sądu Pracy, niestety od niemal roku bez większych postępów. To wszystko spowodowało u mnie ogromy stres, a co za tym idzie choroba przybrała na sile w zawrotnym tempie. Nasiliły się problemy z chodzeniem.
Między czasie kolejne nieszczęście, uległam wypadkowi, łamiąc zdrową nogę. Zostałam unieruchomiona na niemal 2 miesiące, co jak wiadomo przy moim schorzeniu jest fatalne w skutkach.
Nie mogąc znaleźć pracy, postanowiłam zawalczyć chociaż o uzyskanie renty, aby mieć jakiekolwiek środki na lekarstwa i skromne życie. Udało się, po wielu trudach uzyskałam rentę jako osoba częściowo niezdolna do pracy.
I wówczas nastąpiło najgorsze. Z dnia na dzień zostałam z rodziną z niczym. Podczas ulewnego deszczu i wichur zawaleniu uległa ściana szczytowa naszego domu, naruszając przy tym całą konstrukcję budynku. Inspektor Budowlany wydał decyzję o natychmiastowym zakazie zamieszkania i nakaz wyburzenia.
Dość szybko udało nam się uzyskać tymczasowe mieszkanie komunalne od Gminy, jednak przy moim schorzeniu będę musiała stać się więźniem 4 ścian. Mieszkanie znajduje się w pobliskiej wsi na 2 piętrze bloku. Niestety ja ze stwardnieniem rozsianym i obecnym etapie choroby nie mogę poruszać się po schodach, gdyż stwarzam zagrożenie dla siebie i innych gdym spadła.
Nasz dom, mimo iż był stary i wymagał kapitalnego remontu, to był parterowy i nasz. Wokół niego mieliśmy ogródek, który przynosił mi ukojenie w trudnych chwilach. Bardzo lubiłam o niego dbać, sadzić warzywa i robić z nich przetwory oraz patrzyć jak pięknie kwitną kwiaty. Dawało mi to niesamowity komfort psychiczny. Teraz niestety to wszystko pozostaje marzeniem, a ja pozostaję zamknięta w mieszkaniu, które wiem że nigdy nie stanie bezpiecznym schronieniem dla mojej rodziny. Ale najgorsza jest choroba, która postępuje i każdego dnia powoli odbiera mi sprawność. Nie chcę się poddać i póki jeszcze starczy mi sił chcę zawalczyć, aby móc opiekować się dziećmi. Do tego potrzebne są środki na moje leczenie. Z mężem w obecnej sytuacji ciężko nam pogodzić nawet bieżące wydatki na życie. Stres dodatkowo pogłębia moją chorobę, a mi coraz ciężej uśmiechem witać dzień.
Stąd moje ogłoszenie i prośba do Państwa. Błagam o pomoc. Ta choroba wiadomo z czym wiąże się. Aby w przyszłości było mi dobrze poruszać się, potrzebuję leków, rehabilitacji, pojazdu zmechanizowanego, typu skuter, aby móc się poruszać. Lubię mieć kontakt z ludzmi w realu, z przyrodą. Nie chcę, aby było to mi zabrane w przyszłości.
W ludziach jest ogromna siła i pragnę wierzyć, że dzięki pomocy choroba nie będzie dla mnie taka okrutna
Pozdrawiam serdecznie.
Katarzyna Kruczek
Pomóc Kasi można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawałek Nieba
Santander Bank
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: 4091 pomoc dla Kasi Kruczek
wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Kasia:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawalek Nieba
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Santander Bank
Title: 4091 Help for Kasia Kruczek
Aby przekazać 1,5% podatku dla Kasi:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1,5%’ wpisać: 4091 pomoc dla Kasi Kruczek
Kasi można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24: