ABY CHCIEĆ PO PROSTU BYĆ…
Najgorzej to wstydzić się siebie, chcieć się ukryć przed wzrokiem innych ludzi… Ukryć się, aby nie usłyszeć słowa, które rani. Poznajesz kogoś i już wiesz na co patrzy i co myśli… że jestem brudna, chora… Słowa ranią silniej niż ból fizyczny, słowa ranią duszę. Gdy jest ich wiele, rana w sercu jest coraz głębsza, wstydzisz się… To tak boli, że chciałabyś nie istnieć, nie być, aby Cię już nikt nigdy nie oglądał i nie oceniał…
Mam na imię Klaudia. Mam 16 lat już niedługo minie 5 lat odkąd mam bielactwo…
Przez chorobę nie byłam akceptowana przez innych. Idąc do szkoły musiałam przygotować się na opinie moich rówieśników. Zawsze mówili do mnie w sposób obrażający i bardzo przykry. Pytali złośliwie, czy jestem brudna od loda, czy byłam brudna opalając się, albo że mam iść umyć twarz… Przez takie zachowanie innych osób stałam się zamknięta w sobie. Latem nie mogę się opalać, dlatego nie wychodzę i całe dnie spędzam w domu. W gorące dni chodziłam ubrana tak, żeby nie było widać moich plam. Byłam obrażana jako krowa w łaty, jako inny człowiek, inny niż wszyscy…, byłam odrzucana z grup w klasie. Zawsze ta gorsza, inna… Codziennie przychodząc ze szkoły
płakałam. Zamykałam się w pokoju i łzy leciały same bez opamiętania…. Starałam się płakać cicho, ale wiem, że mama słyszała moje łzy i bardzo się o mnie martwiła, ale ja po prostu nie potrafiłam z tym żyć… Nie rozumiałam, dlaczego ludzie są zdolni do takiego zachowania, skoro widzieli, że mnie to tak mocno rani.. Często czułam, że im bardziej wiedzą, jak mnie to boli i jak bardzo nie mogę się z tym pogodzić, tym silniejsze ciosy zadają mojej duszy. Bali się mnie dotknąć, bo mówili, że to zaraźliwe… Zawsze idąc przez korytarz w szkole słyszałam ciche szepty „to ta z tymi plamami”. Czasami też chłopcy ze starszych klas wołali na głos i wyśmiewali się z tego. Przebierając się na w-f zawsze stałam odwrócona do innych dziewczyn, aby nie musiały tego oglądać i przekazywać sobie wzajemnie zbędnych komentarzy. Bałam się że nie będę miała przez to nikogo, że zawsze będę sama…
To wszystko rani do łez. Odbiera wszelką radość, bo młode lata to właśnie największa potrzeba akceptacji, budowanie poczucia własnej wartości, której ja nie mam wcale… Każda taka rana drążyła moje serce jak kropla skałę. Tych kropli było wciąż coraz więcej, aż nazbierało się tak dużo, że płacz nie przynosił żadnego ukojenia i nie chciałam już żyć…
Na bielactwo leczę je od 3 lat. Przez 2 lata jeździłyśmy z mamą kilka razy w tygodniu na naświetlania, bo to miało pomóc, ale tak długim czasie nie zauważyłam żadnych zmian, a nawet plam pojawiało się tego coraz więcej… Do tej pory byłam wspierana przez NFZ i rodzinę. Teraz, gdy dowiedziałam się że są inne płatne metody na walkę z bielactwem, zaczęłam ponowne leczenie. Od 3 miesięcy jeżdżę z mamą na naświetlania lampami PUVA i LED oraz przeszczepy naskórka. Miesięczny koszt wynosi 4.000zł… Leczenie jest przewidywane od 2-3lat, a koszt całościowy wynosi około 70.000zł. Jest to bardzo duża kwota pieniędzy, na którą nie stać moich rodziców. Moja mama nie pracuje, bo opiekuje się moją niepełnosprawną siostrą (paraliż lewostronny). Mój ojciec ciężko choruje i tylko od czasu do czasu może pójść do pracy. Jest nam bardzo ciężko…
Ta choroba strasznie wpłynęła na moje życie…. Plamy bielacze mam prawie na każdej części ciała. Nie lubię o tym rozmawiać, gdyż sprawia mi to przykrość.. Teraz zmieniając szkołę chciałam wybrać taką, gdzie ludzie nie będą oglądać moich plam, dlatego wybrałam szkołę mundurową, aby nie było ich widać…. Dzięki rozmowie z rodziną i psychologiem oraz leczeniu, które się odnalazło, w moim sercu ożyła nadzieja, że to się da wyleczyć i nie będę już tak cierpiała. Kuzynka zorganizowała koncert charytatywny, z którego zebrali pieniądze na miesiąc leczenia. Ksiądz z
naszej parafii i nauczyciele z poprzedniej szkoły również przyczynili się do pomocy. Jestem im ogromnie wdzięczna, lecz to i tak za mało, dlatego proszę o pomoc – nadzieję na lepsze jutro, na zagojenie ran duszy, które od tylu lat zadają ból najsilniejszy… Tyle słów, które padło, wyryło się w moim sercu i tak trudno jest mi z tym żyć… Chciałabym dostać szansę na młodość bez wstydu, na przyszłość taką, jaką ma każda nastoletnia dziewczyna. Aby choroba zniknęła, a wraz z nią łzy, których było tak wiele i rana w duszy, która jest już tak głęboka…, aby już nikt mnie nie ranił i aby chcieć po prostu być…
Pomóc Klaudii można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Bank BZ WBK
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem:
“390 pomoc w leczeniu Klaudii Kwidzińskiej”
wpłaty zagraniczne:
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Aby przekazać 1% podatku dla Klaudii:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “390 pomoc dla Klaudii Kwidzińskiej”
Klaudii można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24: