BÓL I STRACH WYRYTE W SERCU MATKI… WALKA Z RAKIEM O ŻYCIE SYNA…
Nie ma takich słów które mogłyby wyrazić ból po stracie ukochanego dziecka. Konrad odszedł… Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy tak bardzo go kochają i w chwilach spędzonych razem, które nigdy nie zostaną odebrane… Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu.
Historia Konrada:
Mam opisać historię mojego syna. Siedzę nad czystą kartką i tylko wielkie łzy spadają mi na papier… Nie mogę wydusić słowa, bo jak opisać największy ból serca matki, która wie, że bez pomocy życie ukochanego dziecka jest tak zagrożone…? Te myśli aż bolą… Czuję jakby ktoś wielkimi literami wyrył w moim sercu słowa „BÓL I STRACH” i ta rana nie chce się zagoić, bo lekarze powiedzeli, że mój syn ma RAKA…. On nie ma jeszcze 20 lat….
Ten wyjątkowo spokojny, mądry i wrażliwy chłopiec osiągał i osiąga bardzo dobre wyniki w nauce i jest szczególnie uzdolniony językowo, zna biegle dwa języki obce: francuski i angielski, a także matematycznie i informatycznie. Zaledwie w zeszłym roku zdał z powodzeniem maturę i dostał się na wymarzone studia inżynierskie na Politechnice Gdańskiej. Niestety to wszystko przerwała mu okrutna choroba…
Konrad był dobrego zdrowia, gdy nagle pod koniec sierpnia 2016r. rzucając kulę w kręgielni poczuł przeszywający ból w dolnym odcinku kręgosłupa. Potem co jakiś czas odczuwał ból, który ustępował. Tłumaczyliśmy to sobie możliwością naciągnięcia mięśnia. Z czasem ów ból nasilał się i Konrad nie mógł długo siedzieć ani stać. Lekarz zlecił mu badanie RTG kręgosłupa, które nie wykazało żadnych zmian. W listopadzie, a zwłaszcza w grudniu dolegliwości bólowe wciąż się nasilały, a ból zaczął promieniować wzdłuż jego lewej nogi. Podawane środki przeciwbólowe nie skutkowały….. Dopiero wtedy zlecono mu badanie rezonansem magnetycznym….
W dniu 27 grudnia 2016r. odebraliśmy wynik badania MRI, który dosłownie ściął nas z nóg… Kilka razy czytaliśmy druzgocący wynik nie rozumiejąc, co to za niejasny obraz masy patologicznej wychodzącej z lewej kości biodrowej , naciekającej i drążącej wewnątrz miednicy… i zaleca się nam pilne założenie karty DILO i dalszą diagnostykę………Do tej pory nawet nie wiedzieliśmy co to jest karta DILO…
Już 28 grudnia byliśmy w Akademii Medycznej w Gdańsku i tam zlecono nam MRI z kontrastem, a jego wynik nie pozostawiał już wątpliwości istnienia guza położonego na kościach: biodrowej, krzyżowej i guzicznej… Byliśmy przerażeni, ale wciąż dawano nam nadzieję , że to może jakaś torbiel lub inna nieprawidłowość , która nie jest złośliwa… Cała rodzina wypłakał morze łez.. Po operacyjnym pobraniu biopsji okazało się, że owe zmiany u naszego ukochanego dziecka mają charakter nowotworu złośliwego. Najgorsza była jednak przekazana w niezwykle brutalny sposób informacja lekarza chirurga, że ów guz nie może zostać usunięty chirurgicznie z powodu niebezpiecznego umiejscowienia w okolicy splotów nerwowych… To prawdziwy cud, że Konrad wyszedł żywy z tego gabinetu…
Nie możemy się otrząsnąć z szoku , ale nie poddajemy się za nic w świecie!!!!!!!!! Imponuje nam postawa naszego synka, który wierzy w to, że nie wszystko jeszcze stracone i trzeba walczyć, bo przecież on musi być informatykiem. Lekarze zapewniają nas, że choć guz jest złośliwy, to dobrze reaguje na chemię, która powinna doprowadzić do skurczenia jego objętości, a co za tym idzie przestać naciskać na nerwy i powodować potworne cierpienia…
Konrad jest jeszcze dzieckiem, jeszcze nie zdążył skorzystać z życia i z pewnością nie zasłużył na to, co go spotkało… My jako rodzina już niczego nie chcemy poza jednym , aby Konrad wrócił do zdrowia i żeby było tak , jak jeszcze parę miesięcy temu…..
Chociaż wciąż łykamy łzy i ogarnia nas obłędna rozpacz, codziennie musimy stawiać czoła tej chorobie. Musimy jako rodzina Konrada: dziadkowie, rodzice, jego starszy brat i malutka siostra być silni, aby razem się wspierać i choćby nie wiem co nie poddać się za nic na świecie! Jesteśmy dobrej myśli. Onkolodzy patrzą na jego przypadek optymistycznie i zapewniają,że podobne przypadki udało się wyleczyć tymi metodami.