MOJA SZANSA ABY ŻYĆ…. DLA NICH….
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Krzysztof odszedł. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu. Dzięki Wam dłużej był razem z ukochaną żoną i dziećmi
Historia Krzysztofa:
Nie wiem jak mam Was prosić o wsparcie. Życie sprawiło, że stoję teraz niczym bezradny mały człowiek pośrodku szalejącej burzy, spoglądając śmierci w oczy… . I błagam, modlę się , żeby jak najwięcej ludzi usłyszało moje….. POMOCY! Mam cudowną rodzinę której obiecałem, że się nie poddam, przecież mam dopiero 48 lat…
W ratowaniu życia największym wrogiem jest bezsilność, strach oraz uciekający czas, który aktualnie depcze mi po piętach…
A wszystko zaczęło się tak niewinnie w lipcu 2017…od zwykłej anginy i powiększonych migdałków..do tego spadek wagi i ogólne osłabienie. Jednak to nie zaniepokoiło lekarza pierwszego kontaktu. Dopiero kiedy po serii antybiotyków dolegliwości nie ustąpiły lekarz zlecił usg i tomograf a zaraz po nim biopsję i badanie histopatologiczne…. I wtedy jak grom z jasnego nieba przyszła straszna diagnoza – NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY płaskonabłonkowy migdałka podniebiennego. Świat się nam zawalił…Jak to? Dlaczego? Pytania zbędne…na nie nie ma odpowiedzi…
Przeszedłem leczenie serią radioterapii w połączeniu z chemioterapią, którą zakończyłem w grudniu 2017. Niestety nie przyniosła ona zamierzonego efektu i choroba zapukała na nowo do moich drzwi, tym razem ze zdwojoną siłą.
WZNOWA – Rak naciekający – nieoperacyjny. Śmierć uśmiechnęła się szeroko… Dawano mi najwyżej dwa miesiące życia. Niestety z powodu trudnego umiejscowienia nacieku po wznowie lekarz prowadzący oznajmił, że już nie jest w stanie NIC zrobić…
Dostałem skierowanie do poradni Leczenia Bólu – Hospicjum….
Pierwsza moja myśl: “Trudno…Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem” ale dzięki rodzinie która jest moją siłą, szybko podniosłem głowę do góry i wspólnie zaczęliśmy szukać innych sposobów na walkę z tym podstępnym rywalem… W końcu znaleźliśmy chirurga który podejmie się bardzo skomplikowanej ze względu na umiejscowienie operacji usunięcia nowotworu. Będzie to najprawdopodobniej operacja radykalna z usunięciem okolicznych narządów w jamie ustnej i gardle. Po przeanalizowaniu mojej dokumentacji, pan doktor powiedział, że musi się ona odbyć jak najszybciej… Dlatego też musi zostać wykonana prywatnie… Ja nie mam już czasu na czekanie w kolejce… Liczy się każdy dzień…Choroba bardzo szybko postępuje…
Mam czas do 5.06.2018…na zebranie i wpłatę pieniędzy…
Operacje zaplanowano na dzień 7.06.2018 r.
Mówią, że życie ludzkie nie ma ceny… Moje ma konktetny kosztorys!
Niestety koszty są bardzo wysokie – sama operacja to koszt 120 tys złotych, do tego dochodzą ogromne wydatki związane z późniejszymi operacjami rekonstrukcyjnymi usuniętych narządów oraz długa i kosztowna rehabilitacja. Dotychczasowe leczenie całkowicie wyczerpało nasz budżet domowy…
“ Nadzieja uczy Nas czekać POMALUTKU…”
I właśnie ta nadzieja mnie trzyma w całości…. odżyła we mnie na nowo, znowu zaczynam wierzyć w to, że mi się uda wygrać z chorobą , że doczekam się wnuków i ślicznych synowych…. Bardzo chciałbym wraz z ukochaną żoną patrzeć na szczęście naszych dwóch synów! To jest moje największe marzenie…
Dostałem szansę od losu mimo, iż nie dawali mi szans….i wierzę, że z pomocą dobrych ludzi pokonam śmierć…
Krzysztof