ŻYCIE KTÓRE ZMIENIŁA OKRUTNA CHOROBA…
„Cześć. Mam na imię Kuba. Jestem prawie normalnym 25-latkiem. Teraz kończyłbym AWF, spełniał marzenia, na pewno dalej grał w piłkę… Los nieźle pokrzyżował mi plany. Chwile przed 18-tymi urodzinami wróciłem z meczu do domu… Słoneczny piątek, niby dzień, jak co dzień. Na nodze miałem siniaki. No w końcu tego typu dyscypliny sportowe zostawiają takie niespodzianki. Następnego dnia tych siniaków było mnóstwo i wszędzie. Dlatego też z mamą poszliśmy do lekarza rodzinnego i usłyszeliśmy: phiiii, zmiany dermatologiczne. No jak phiii to jedziemy na imprezkę do babci. W końcu kończyła lat 80.
W międzyczasie zaczęły krwawić mi dziąsła, policzki, a moje ciało wyglądało jak dalmatyńczyk w sine kropy. W niedziele zaś krwawienia podwoiły moc i wybraliśmy się do kolejnego lekarza, który również uznał, że kierunek dermatolog. Po chwili jednak zdecydował się na morfologię, aby zaspokoić moją spanikowaną mamę. Tym samym w sekundzie znalazłem się nie u dermatologa, a na oddziale hematologii na litewskiej. Diagnoza dla mnie brzmiała dość dziwnie – aplazja szpiku. Niemniej plan leczenia był prosty i oczywisty. Chwila moment i wracam do przyjaciół, marzeń i piłki. ATG – podawanie surowicy króliczej. Spokojnie. Nie żaden eksperyment. Normalny proces, który zwalił mnie z nóg, ale wiedziałem, że ma na celu wyzerować mój organizm i postawić no nowo.
Niestety okazało się, że aplazja jest, ale postać wyjątkowo ciężka i tym sposobem moim nowym domem została izolatka. Toczyli mnie, toczyli i toczyli i tak mijały miesiące. 3. października w ramach osiemnastkowego prezentu mogłem opuścić salę na godzinę. Ile radości, yhea J Pewnie się domyślacie, że dla mnie to była sekunda… Haaa… Cóż za życie, jak w Madrycie W tym momencie pojawiło się hasło… przeszczep szpiku… W grudniu usłyszałem, że mam dawcę 10 na 10, czyli dla mnie rewelacja. Perspektywa bycia zdrowym była na wyciągnięcie ręki… 13. stycznia przeszczep i powrót do normalności. Niestety dawca się rozmyślił.
Z racji ukończenia 18 roku życia przenieśli mnie do szpitala dla dorosłych, na Banacha. Tutaj znowu toczenia, toczenia i toczenia… W maju po raz kolejny dowiedzieliśmy się, że jest dawca. W zasadzie w ostatniej sekundzie, bo pomysłu na mnie już dawno nie było. To był maj, pachniały Katowice i w jeden dzień ponownie trafiłem do izolacji. Skumulowali mi ATG z chemioterapią i przeszczep… Zacząłem się odbudowywać, wszystko pięknie… Po 28 dniach wróciłem w końcu do domu. Never Give Up i normalne życie przede mną – naiwnie myślałem.
Rok po przeszczepie dostałem kopa z bonusem – zapalenie mózgu. Taka niespodzianka na Wielkanoc. Po czym działo się wszystko pod nazwą GRAFT, czyli przeszczep przeciwko gospodarzowi. Graft wątroby, nerek, skóry, w zasadzie wszystkiego… od stóp, do głowy. Lekarze dyskutowali i próbowali jak mogli zatrzymać tę machinę. Organizm spustoszony do maksimum, a piekielnego grafta ni w ząb nie dało się zatrzymać. Dostałem maksymalne dawki sterydów. Wyglądałem jak pluszowy miś, a w środku siadało wszystko. W wyniku sterydoterapii miałem „tylko”: cukrzycę, zakrzepice, epilepsje, zanik mięsni, popalone stawy, zniszczone nadnercza, tarczycę, jamę brzuszną oraz zaćmę.
Kulminacyjnym ciosem jest moje serce. Nie do końca złamane przez dziewczynę, a przez chorobę. Mianowicie…. Grzybica serca plus tętniak na aorcie wieńcowej… Podczas operacji miałem 1% szans na przeżycie. Jestem chodzącą tykającą bombą, która do dziś w każdej chwili może wybuchnąć. Na domiar złego w głowie mam zmianę, ale nikt nie wie co to jest, bo struktura się nie zmienia. W nodze mam dziurę, dla odmiany …
Z punktu widzenia medycznego miałem kilka razy umrzeć. Lekarze do dziś mówią NIEMOŻLIWE, a ja im tłumaczę, że niemożliwe nie istnieje.
Tak minęło 6-lat….
Koszt miesięczny moich leków to ponad tysiąc złotych i nie stać nas na to bo musimy wybierać czy opłacić leczenie czy rachunki za utrzymanie…
Do pracy pójść nie mogę, z przyczyn zdrowotnych…
Grać w piłkę mogę wzrokiem….
O AWFie już zapomniałem…
…moja mama, dzięki, której niewątpliwie teraz do Was piszę…
Poświęciła mi całe 6 lat. Dzień i noc była przy mnie, nawet w sali w której być nie powinna.
Dlatego pierwszy raz PROSZĘ, pomóżcie mi finansowo, abym miał na leki, dzięki którym mogę żyć. Reszta sama przyjdzie…
Pomóc Kubie można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Santander Bank
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: “1861 pomoc dla Kuby Fabijańczyka”
wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Kuba:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Santander Bank
Title: „1861 Help for Kuba Fabijanczyk”
Aby przekazać 1% podatku dla Kuby:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “1861 pomoc dla Kuby Fabijańczyka”
Kubie można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24: