Z CAŁEGO SERCA DLA MAMY
11 września 2015r. mojej mamie pękł w głowie masywny tętniak. Nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. 40 minut wcześniej wychodziłam z domu i widziałam mamę uśmiechniętą szykującą się na zakupy. 40 minut później dostałam telefon, że upadła i jest w karetce. Pierwsze słowa w szpitalu: brak kontaktu, zero jakiejkolwiek reakcji. Kolejne były jeszcze gorsze: pęknięty tętniak, 1% szans na przeżycie, mama nie dożyje do operacji. Kazano nam się pożegnać. Po wejściu do sali mama słysząc nasz głos pierwszy raz poruszyła ręką. Zabrano ją na operację jednocześnie dając nam do zrozumienia, że to i tak nic nie da. Mama podczas operacji straciła całą krew. Przeżyła czterogodzinną operację i została przewieziona na OIOM. W trakcie pobytu czekano, aż płuca podejmą pracę, aż otworzy oczy, zareaguje na dźwięk. Oddychała przez rurkę tracheotomijną, była karmiona przez sondę, miała centralne wkłucie i kilka różnych drenów. Po kilkunastu bardzo ciężkich dniach mama zaczęła jeść pierwsze pokarmy i stawiać pierwsze kroki. Wszyscy określali to mianem CUDU. Przeszła na rehabilitację, gdzie miała być przez kilka tygodni usprawniania i wrócić do domu.
17 października mama przeszła pół sali z pomocą rehabilitanta i tryskała energią. 18 października świat nam się znowu zawalił… Koło południa zastaliśmy ją leżącą w łóżku z 39 stopniową gorączką, drgawkami. Nie reagowała na nic. Po wszczęciu alarmu i tomografii komputerowej padła diagnoza. OSTRE WODOGŁOWIE, OBRZĘK MÓZGU. Wykonano operację podczas której założono dren i wyczyszczono chirurgicznie rany pooperacyjne. Po badaniach okazało się, że mama została zarażona bakteriami i usłyszeliśmy, że ma ZAPALENIE MÓZGU I OPON MÓZGOWYCH.
Została przeniesiona na Oddział Neurochirurgii, gdzie przez wiele dni nie było z nią żadnego kontaktu. Dostawała ogrom leków, antybiotyków, wlewy dożylne z powodu skrajnego niedożywienia. Rehabilitacja odbywała się tylko przyłóżkowo i była bardzo ograniczona ze względu na nieustępującą gorączkę i zły stan mamy. Mama nie potrafiła nawiązać z nami żadnego kontaktu, nie można było zaobserwować nawet mimiki jej twarz. Oprócz prawej niewładnej po pęknięciu tętniaka strony przestała ruszać również lewą stroną ciała. Po długiej antybiotykoterapii i lekkiej poprawie mamy stanu spadła na nas kolejna informacja. Zapalenie ZAPALENIE PŁUC I ZARAŻENIE GRONKOWCEM. Kolejne tygodnie, które powinny upływać na rehabilitacji mama spędzała leżąc w łóżku w izolatce, nie widziała naszych twarzy, nie czuła dotyku ponieważ nosiliśmy maski, fartuchy i kazano nam zakładać rękawiczki. Każdego dnia miała kilkakrotnie wkładany dren w drzewo oskrzelowe, ponownie założono jej centralne wkłucie. Była zbyt słaba na jakąkolwiek rehabilitacje. Po kolejnych ciężkich dniach przed świętami Bożego Narodzenia mama została przeniesiona ponownie na Oddział Rehabilitacji, w wyniku stresu i wspomnień z października doznała dwukrotnego NAPADU PADACZKOWEGO. Dowiedzieliśmy się również, że mama przeszła SEPSĘ.
Przez kolejne miesiące była usprawniania, powoli odchodzono od wkłucia centralnego, rurki tracheotomijnej i sondy. Mama zaczęła od nowa uczyć się stawiać pierwsze kroki, jeść, mówić, poruszać rękami. Aktualnie potrzebuje pomocy osób trzecich w normalnym funkcjonowaniu. Leżenie spowodowane chorobami doprowadziło do zaniku mięśni. Rehabilitacja się zacznie wydłużyła. Każdego dnia ćwiczymy z mamą w miarę naszych możliwości. Mama potrafi już stać bez trzymania się drugiej osoby. Nie potrafi jednak chodzić sama, ma problem z poprawnym stawianiem prawej nogi, nie prostuje jej całkowicie przez co nie jest w stanie się utrzymać na nogach idąc. Mama była praworęczna. Ta ręka natomiast jest niewładna i tak samo jak w nodze występują bolesne przykurcze. Nie potrafi w ręce samodzielnie utrzymać szklanki, z łyżką też jest nadal problem. Nie jest w stanie pisać. Powoli zaczyna coraz więcej mówić jednak kontakt jest z nią utrudniony ze względu na to, że ma problem z wymawianiem niektórych głosek, ze złożeniem całego zdania, czasami słowa są zniekształcane.
Wspieramy mamę i ćwiczymy z nią każdego dnia dokumentując jej postępy żeby sama widziała jak bardzo jest dzielna. Każdego dnia budzi się z uśmiechem, siedząc na łóżku ‘tańczy’ i nuci piosenki z czasów młodości, które są dla niej świetną terapią poprawiającą wymowę. Pragniemy poprzez zbiórkę pieniędzy zapewnić jej odpowiednią rehabilitację w domu oraz turnusy rehabilitacyjne( koszt jednego dwutygodniowego turnusu to ok. 5000 zł) żeby mogła samodzielnie pójść do kuchni zrobić sobie kawę, kanapkę, obiad, żeby mogła przeczytać książkę, żeby zejście po schodach nie wymagało kilku osób, żeby mogła porozmawiać przez telefon, napisać coś, policzyć, porozmawiać z kimś spotykając go na ulicy, pójść na spacer a nie przejechać się wózkiem, żeby wyjazd do lekarza nie wymagał przejazdu karetką transportu medycznego, żeby mogła pobawić się z wnukami, żeby mogła po prostu żyć i być samodzielną. Każdego dnia walczymy o tą sprawność o każdy krok, słowo, ruch ręką. Od 11 miesięcy wspieramy ją w dzielnej walce i widzimy powoli jak wraca do nas nasza Marzenka. Jednak potrzebna jest intensywna rehabilitacja zarówno fizyczna jak i w postaci ćwiczeń z logopedą dlatego z całego serca PROSIMY O POMOC, O WSPARCIE NAS w tej sytuacji. Pomóżmy Marzence wrócić do normalnego życia, przeszła bardzo wiele, wszystko co się stało było przez lekarzy nazywane cudem. Mimo wielu chorób i pojawiających się teraz problemów z krwią mama ciągle robi krok do przodu i się nie poddaje. Pozwólmy jej wrócić do sprawności!
Pomóc Marzenie można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Bank BZ WBK
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem:
“637 pomoc dla Marzeny Laskowskiej”
wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Marzena:
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Title: ,,Help for Marzena Laskowska”
Aby przekazać 1% podatku dla Marzeny:
należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243
oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “637 pomoc dla Marzeny Laskowskiej”
Marzenie można też pomóc poprzez wpłatę systemem Przelewy24: