Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

URATOWAĆ ŻYCIE SYNA!!!

URATOWAĆ ŻYCIE SYNA!!!

 

Błąd lekarza był WYROKIEM dla mojego jedynego dziecka. Wyrokiem od którego nie ma apelacji. Wyrokiem, który potrzaskał w drobny mak nasze spokojne, poukładane życie, zniszczył, podeptał marzenia i plany mojego dziecka a je samo skazał na Inwalidztwo i OGROMNE CIERPIENIE.  Psychiczne i fizyczne. Zła diagnoza człowieka, któremu zaufaliśmy spowodowała, że codziennie od trzech lat kładę się spać ze strachem o życie dziecka i z marzeniem, żeby to wszystko okazało się TYLKO okropnym koszmarem. Ale koszmar trwa i pomimo kilkuletniej walki nie chce się skończyć. Albo my nie możemy się obudzić….

Zaczęło się niewinnie…..
W Wielki Czwartek 2013 roku Mateusz poskarżył się na ból kolana w lewej nodze. Ponieważ 3 lata trenował sztuki walki pomyślałam, że po prostu nadwyrężył nogę na treningu.  Właściwie było to takie niewielkie pobolewanie. Dodatkowo Mateusznie nie pamiętał czy przypadkiem nie uderzył się gdzieś w szkole podczas zabaw z kolegami, wiadomo…nastolatki… Minął dzień ale ból pozostał. W Wielki Piątek pojechaliśmy więc do szpitala na dyżur. I tam PIERWSZY BŁĄD. Sympatyczna pani doktor popatrzyła na kolano ale nie wysłała nas na rtg. Zaleciła maść do smarowania i kontakt do lekarza gdyby nie przeszło. Święta minęły…ból nie. Poszliśmy do lekarza pierwszego kontaktu. Wyniki krwi nie pokazały nic niepokojącego.

Dostaliśmy od pani doktor rodzinnej skierowania do różnych specjalistów. Udaliśmy się do pani profesor w poradni chirurgicznej. Ona miała przebłysk, że to może być coś niedobrego. Na ucho dyskretnie powiedziała mi, że bóle kości są typowe dla nowotworów kości. Zapytała czy były bóle nocne? Odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą, że w nocy tylko raz Mateusza obudził ból. I tutaj DRUGI BŁĄD. Dla specjalisty powinien to już być sygnał, że należy nas już skonsultować z onkologiem! Później pani profesor wysłała nas na rtg kolana. KOLEJNY BŁĄD. Kolana nie nogi! A przecież ból często promieniuje. Nawet zwykły ból głowy może być np od kręgosłupa. Dokładnie tak też było w przypadku Mateusza. Ból promieniował, bolało kolanko a guz rósł w błyskawicznym tempie w udzie. Podstępnie i niezwykle szybko w najlepsze zjadał Mateuszowi lewą nogę od środka….

Zrobiliśmy więc ten rentgen i został opisany on przez panią radiolog jako obraz normalny, bez podejrzanych zmian. To był już CZWARTY BŁĄD. NAJGORSZY. Bo przez niego została postawiona błędna diagnoza bóli wzrostowych, które należy po prostu przetrzymać. Kolejny lekarz potwierdził diagnozę. Nikt nie pomyślał dlaczego bóle wzrostowe są tylko w jednej nodze…nikt…nawet ja…ufałam specjalistom i nigdy sobie tego nie wybaczę….nigdy……

Mijały tygodnie. Zbliżał się koniec roku szkolnego. Mateusz zaciskając zęby, połykając codziennie tabletki przeciwbólowe chodził do szkoły. Miał szansę zakończyć rok szkolny jako najlepszy uczeń w klasie. Ale cierpiał. ogromnie. Nie pomagały suplementy z kolagenu i okłady ciepłe i zimne z kapusty. Zaczęłam znowu szukać pomocy . Poszłam do lekarza z polecenia koleżanki. Tylko spojrzał na nieszczęsny rentgen kolana opisany jako bez niepokojących zmian i kazał na cito zrobić rezonans. Zrobiliśmy prywatnie badanie już na drugi dzień. Ale opis miał być za dwa dni. I wtedy Mateusz dostał niespodziewany atak ogromnego bólu. Tak jakby podstępna hydra czająca się w nodze Mateuszka czuła, że już nie jest bezpieczna a nie zamierzała się poddać.

Nie da się tego opisać co przeżywa matka, która musi patrzeć na dziecko leżące na łóżku, krzyczące w głos z bólu i nie może nic zrobić prócz podania bardzo silnych środków przeciwbólowych. Zawiozłam Mateusza do szpitala. Opisałam sytuację na izbie przyjęć i poprosiłam o konsultację ortopedę. Odmówiono. Dyżur miał chirurg, dziecka noga już nie bolała, odesłano nas do lekarza pierwszego kontaktu. I wtedy powiedziałam DOŚĆ. Wiedziałam, że tą drogę już przeszliśmy ale przede wszystkim wiedziałam, że już nie pozwolę drugi raz na wielkie cierpienie bezbronnego dziecka. Powiedziałam, że nie wyjdę z gabinetu dopóki nie przyjdzie ortopeda i nie zbada dziecka. Byłam zdesperowana i gotowa postawić szpital do góry nogami. Wszyscy byli ogromnie zaskoczeni. Ale udało się.

Głośną rozmowę usłyszał młody człowiek przechodzący korytarzem. Wszedł do środka i powiedział, że on nie jest ortopedą ale może spojrzeć na badania, które ze sobą mamy. Na szczęście miałam płytę z rezonansu. Szczęśliwa, że ktoś nam wierzy wręczyłam mu wszystko co miałam. Obejrzał. Biegiem wysłał nas na piętro na rtg CAŁEJ NOGI i wezwał kolegę na konsultację.

ZOSTAŁA POSTAWIONA WSTĘPNA DIAGNOZA. NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY KOŚCI. RZADKI. GUZ W CAŁYM UDZIE. OGROMNY! Dostaliśmy skierowanie do Warszawy gdzie są ośrodki specjalizujące się w leczeniu takich nowotworów. Dostałam również od tych lekarzy kartkę z ich prywatnymi numerami telefonów. Powiedzieli, żeby dzwonić, że pomogą w czym tylko będą mogli. Mam tą kartkę do dziś. Jest dla mnie jak relikwia. To ona dawała mi siłę w pierwszych dniach w innym, obcym mieście.
Ci lekarze to dr.Paweł Flont – ortopeda wtedy jeszcze w trakcie specjalizacji i dr.Zbigniew Lipczyk. Dwóch wspaniałych lekarzy, który uwierzyli w opowieści zdesperowanej matki o cierpieniu jej dziecka i potraktowali ich poważnie. DZIĘKUJĘ.

Tak więc 18 czerwca 2013 roku bezwzględny los zapukał do naszych drzwi i usłyszeliśmy słowa, które zmieniły całe nasze życie: „…Osteosarkoma – nowotwór złośliwy kości z licznymi przerzutami do płuc – syn może stracić nogę… „. Słowa te zabrzmiały jak wyrok. Nastąpił po nich stan bezradności i walki z emocjami. Kilka dni i nocy wyjętych z życiorysu. Rozpacz i ból nie do zniesienia dla matki, która może stracić jedyne dziecko. Pytania…dlaczego?…za co?…dlaczego On nie ja?…Pytania te na zawsze pozostały bez odpowiedzi….
Staliśmy się całą rodziną wbrew własnej woli ” Wojownikami o życie naszego jedynego dziecka – Mateusza „. Stanęlismy do walki !
Pierwsza chemia, druga, kolejna…kolejne litry trucizny przelewające się przez organizm mojego dziecka, zabijające komórki nowotworowe a przy okazji uszkadzające inne narządy…
Jednym z bardzo ciężkich powikłań po chemioterapii u Mateusza jest Krwotoczne zapalenie błony śluzowej żołądka i nieswoiste zapalenie jelita grubego, które jest już chorobą nieuleczalną…
I strach…towarzyszy nam ciągle strach…ogromny, okropny, nieodłączny strach o życie dziecka.

12 listopada 2013 roku lekarze z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie uratowali nogę Mateusza i wstawili endoprotezę, niestety całkowitą – guz był tak duży, że nie udało się uratować ani stawu biodrowego ani kolanowego. Mateusz przeszedł bardzo bolesną rehabilitację. Cierpiał przez wiele tygodni. Nigdy nie zapomnę tego poczucia bezsilności gdy patrzyłam na cierpienie dziecka i NIC nie mogłam zrobić….

13 stycznia 2014 roku lekarze walczyli o Mateusza po raz kolejny podczas operacji na lewe płuco wycinając aż 25 zmian. 4 marca 2014 roku Mateusz przeszedł operację na płuco prawe,niestety liczne przerzuty sprawiły,że stracił go prawie połowę…
Mój syn to dzielny Wojownik. Nowotwór zabrał mu tak wiele ale on wyrwał mu to co najcenniejsze – swoje życie…

Na koniec sierpnia 2014 roku zakończyliśmy leczenie. Powolutku, po kawałeczku sklejaliśmy nasze rozsypane w drobny mak życie. Odetchnęliśmy… Mateusz poszedł do szkoły, zaczął cieszyć się życiem choć musiał porzucić swoje marzenia o grze w koszykówkę i schować głęboko na dno szuflady specjalną kartę pływacką. Ale żył i to było najważniejsze. Zły los przyszedł jednak nieproszony po raz drugi, zakradł się jak złodziej i zabrał nam znowu wszystko. Plany, marzenia, radość. Jest nieubłagany…Nie pyta mnie o zdanie ani czy jeszcze starczy mi sił żeby znosić jego kaprysy. Musieliśmy stanąć znowu do walki na śmierć i życie po raz drugi.
Tym razem celem potwora jest druga noga Mateusza. Wznowa w prawym biodrze dopadła go gdy najmniej się tego spodziewaliśmy. Nowotwór przyczaił się na rok czasu, zmutował by zaatakować silniejszy, podstępnie i ze ZDWOJONĄ SIŁĄ. Wszystko zaczęło się od nowa. Lekarze dają Mateuszowi 10% szans na przeżycie bo wznowa w kościach bardzo źle rokuje..
Ogromny guz umiejscowił się teraz w biodrze i dał przerzut na kolano. Nie wiadomo co jest pośrodku. Rozpoczęliśmy znów leczenie w innym mieście.

Chemioterapia, jedna, druga,kolejna. W tym też nierefundowana przez NFZ, za którą sami płaciliśmy bo żadne inne nie działały. W końcu udało się zachamować wzrost guza. W ostatnim momencie. Wtedy padły słowa, których żaden rodzic nie chciałby nigdy usłyszeć. HEMIPELVEKTOMIA czyli amputacja onkologiczna, częściowa resekcja miednicy oraz talerza biodrowego. Czyli obcięcie nogi łącznie z talerzem biodrowym i załozenie stomii. To zaproponowali lekarze. Endoproteza nie należy się naszemu synowi bo za słabo rokuje.

Co to oznacza dla Mateusza? Że zostanie okaleczony na całe życie, już nigdy nie zagra w piłkę, już nigdy…
Świat zawalił nam się na głowę. Ale trzeba było się podnieść i walczyć. O dziecko, które patrzyło w nasze oczy z ufnością i nadzieją. I niemą prośbą o pomoc.

Sami, bez pomocy ludzi o wielkich sercach tego nie udźwigniemy. Jak mam powiedzieć synowi, że po tych trzech latach nasze oszczędności już nie istnieją?  Nie wiem co dalej napisać…po prostu błagam pomóżcie Mateuszowi, mojemu ukochanemu jedynemu synowi…

Pomóc Mateuszowi można dokonując wpłaty na konto:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawałek Nieba

Santander Bank

31 1090 2835 0000 0001 2173 1374

Tytułem: 533 pomoc dla Mateusza Sokolińskiego

 

wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Mateusz:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym Kawalek Nieba

PL31109028350000000121731374

swift code: WBKPPLPP

Santander Bank

Title: 533 Help for Mateusz Sokolinski

 

Aby przekazać 1,5% podatku dla Mateusza:

należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243

oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1,5%’ wpisać: 533 pomoc dla Mateusza Sokolińskiego

 

Mateuszowi można też pomóc poprzez wpłatę systemem elektronicznym:

PLN

 

 

Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu,
W każdym życzliwym słowie,
I przyjaznym geście,
W każdym pomocnym czynie.
Kawałek raju jest w każdym sercu,
Które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego.
W każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem.
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce,
Jak klucz do raju.

Phil Bosmans

Podaruj Kawałek Nieba...